ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
Rano obudziłam się o dziwo zanim zadzwonił budzik. Otworzyłam leniwie oczy i zauważyłam że jeszcze mam godzinę do śniadania więc poleżałam kilka minut rozmyślając. Hmm podsumowując ostatni miesiąc mojego życia stwierdzam że wszystko działo się za szybko. Wyjazd na mecz, dostanie piłką, poznanie Matta, praca fotografa z reprezentacją, związek z Fabianem, wyjazd siatkarzy do Francji, moja nowa praca z kadrą B. Nadal leżąc doszłam do wniosku że bycie fotografem 'młodziaków' jest najlepszym rozwiązaniem żeby uciec od nieudanego związku z Drzyzga. Tu w Spale sobie wszystko poukładałam, Maciek jest dla mnie bardzo dobry ale jeszcze zbyt krótko się znamy żebym mogła nazwać go przyjacielem lecz mam w nim wsparcie. Moje przemyślenia przerwał dźwięk budzika. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. W miarę szybko się ogarnęłam i wyszłam z pokoju. Postanowiłam zajść po Maćka bo z nim się jakoś tak raźniej czułam. Już miałam zapukać gdy usłyszałam muzykę dobiegającą z pomieszczenia. Delikatnie otworzyłam drzwi i cicho zachichotałam widząc jak chłopak tańczy myjąc zęby. Chyba próbował śpiewać ale coś słabo mu to wychodziło ze szczoteczką do zębów w ustach.- Najlepszym mikrofonem jest szczotka do włosów. - Głośno się roześmiałam i padłam na łóżko.
- Może duet? - Rzucił mi dezodorant i włączył dobrze znaną mi piosenkę. Z głośników popłynęła muzyka którą ledwo co było słychać przy naszym darciu.
- Ruda tańczy jak szalona. Krzyczy, piszczy to jest ona!! - Krzyczeliśmy na cały regulatgor tańcząc jak para wariatów która uciekła zpsychiatryka ale who care? Po piosence Maciek padł obok mnie na łóżko i śmielismy się z własnej głupoty. Gdy się opanowaliśmy a przynajmniej tak mi się zdawało to ze znakomitymi humorami udaliśmy się na śniadanie. Przywitałam się z chłopakami i usiadłam z nimi przy stoliku.
- Co wy tacy weseli od rana? - Badawczo spojrzał na nas Wojtek a my wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i znów zaczęliśmy się śmiać.
- A bo widzisz Wojtuś.. ja to w ogóle wesoły chłopak jestem. - Zrobił minę myśliciela co sietkarze skwitowali gromkim śmiechem. Śniadanie minęło szybko, pan Andrzej dał mi potrzebny sprzęt i ogłosił że każdego dnia treningi będą od 10.00 do 12.00 i od 15.30 do 17.30. Po odniesieniu swojego talerza poszłam do pokoju bo przypomniało mi się że mam coś do zrobienia. Sięgnęłam do szafki po prezent który dostałam od Igły i reszty sietkarzy. Otworzyłam karton i co widzę? Nowiutką lustezankę! No nie mogłam uwierzyć że tyle na mnie wydali. Złapałam za urządzenie i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z hotelu alby sprawidzić jak się sprawuję muje nowe cudeńko.Wyszłam przed budynek i zauważyłam że ktoś siedzi na ławcę. Podeszłam bliżej i zobaczyłam wpatrzonego gdzieś w dal Muzaja.
- Buuum!! - Wydarłam mu się do ucha a ten momentalnie się dowrócił.
- Dziewczyno w ciągu dwóch dni dwa razy dostałbym przez ciebie zawału. - Posłał mi zabójczy uśmiech i teraz to ja zamarłam. - Co powiesz na spacer? Mamy jeszcze trochę czasu do treningu. - Szeroko się uśmiechnęłam i twierdząco pokiwałam głową.
- A pójdziemy na lody? - Zrobiłam najsłodszą minkę jaką potrafiłam a chłopak zaczął się śmiać.
- Nie patrz tak na mnie bo wtedy nie potrafię Ci niczego odmówić. - Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy na poszukiwanie budki z lodami. Po drodzę zrobiłam kilka naprawdę dobrych zdjęć, chłopaki mieli gest kupując mi ten aparat. Byłam im bardzo wdzięczna i postanowiłam że wieczorem zadzwonię do Krzyśka. Tymczasem bardzo dobrze rozmawiało mi się z Maćkiem. Rozumieliśmy się prawie bez słów. Po kilkunastu minutach marszu doszliśmy do lodziarni.
- To ty poczekaj na ławcę a ja kupię lody.Yyy śmietankowe o ile dobrze pamiętam? - Wyszczerzył się a ja byłam pod wrażeniem że pamiętał. Rozłozyłam się na ławcę i przymknęłam oczy gdy usłyszałam płacz dziecka. Podniosłam głowę i zobaczyłam małego, rozpłakanego chłopczka stojącego przed rozciapanym na chodniku lodem. Szybko podszedł do niego Maciek, wziął go na ręce i podszedł do budki gdzie sprzedawano lody. Usłyszałam kawałek ich rozmowy i mimowonie się uśmiechnęłam.
- To co może być duuża porcja czekoladowych?- Spytał Muzaj nadal trzymając dziecko na rękach.
- Taaaak! - Usłyszałam głośny ale słodziutki głosik chłopczyka. Pani sprzedawczyni dała chłopaką naprawdę duużą porcję lodów a ten mały słodziak mocno uściskał szyję Maćka. Wyglądali tak uroczo gdy trzymał tego chłopczyka na rękach. Siedziałam i wpatrywałam się jak mały kolega odchodzi i macha do Muzaja.
- Maciek jestem z ciebie dumna mój ty bohaterze!- Powiedziałam i dałam mu buziaka.
- Jeżeli będę dostawal takie nagrody to chcę zostać supermenem. - Ouścił mi oczko i zaczęliśmy iść w stronę hotelu zajadając się lodami. Po powrocie byłam wykończona a zaraz miał być trening. Nawet się nie kładłam odpocząć tylko włączyłam laptopa i zgrałam zdjęcia. Gdy skończyłma zeszłąm na dół gdzie byli już chłopaki z trener więc zabrałam się za robienie zdjęć. Po obiedzie wreszcie miałam chwilę na odpoczynek ale ktoś śmiał mi przerwać pukając do drzwi mojego pokoju.
- Muzaaaj! Ja chcę spać. - Wydarłam się przykrywając głowę poduszką.
- Jakie spać? Miałaś zadzwonić do Anki i mnie z nią poznać. Żądam wiedzieć z kim się zadajesz. - Powiedział surowym tonem by po chwili wybuchnąć śmiechem. Jakimś cudem udało mu się mnie ściągnąć z łóżka więc zrobiłam mu tą przyjemność i zadzwoniłam do Anki w celu poznania ją z Maćkiem.
- Jak się ma moja naqjukochańsza przyjaciółeczka? - Powiedziałam gdy tylko odebrała.
- No wreszcie dzwonisz! - Syknęła ale i tak wiedziałam że na jej twarzy jest uśmiech.
- Dzwonicie. - Poprawiłam dziewczynę i wyjaśniłam całą tą sytuację ale nie obyło się bez wpadek.
- Ten Maciej Muzaj?! I ty jeszcze przy nim nie zemdlałaś? Ejj on też mnie słyszy? - Nie czekając na odpowiedz wydarła się jak głupia do słuchawki. - Maciek ona Cię wielbi!! - Boże z kim ja się zadaję?
- Nie słuchaj jej! To nie prawda po prostu szanuję Cię jako zawodnika o! - Wytłumaczyłam ale śmiech Anki mówił sam za siebie. Rozmowa we trójkę bardzo nam się kleiła i skończyliśmy dopiero przd treningiem tak się zagadaliśmy! Po treningu każdy był wyczerpany i nareszcie miałam spokój. Połorzyłam się na łóżku i usnęłam. Mniej więcej tak mijały mi kolejne trzy dni. Trzymaliśmy się wyznaczonego grafiku a wolny czas spędzałam z Maćkiem. Bardzo się do niego przywiązałam i teraz mogę powiedzieć że jest moim prawdziwym przyjacielem. Dobrze się dogaduję z Anką i cieszę się że ich poznałam bo świetna z nas paczka. Teraz musze tylko zaaranżować spotkanie... Coś słyszalam że chłopaki chcą jechać na mecz do Krakowa to może by zabrali mnie a Ance skołowali bilet? Hmm muszę ubłagać Maćka i może się zgodzi. Swoją drogą nawet nie wiem kto ma grać ten mecz. Chyba Iran ale z kim to już muszę się dopytać.
Przepraszam że taki krótki ale nie miałam na niego pomysłu. A no i mam do Was pytanie! :)
KTÓREGO z bohaterów lubicie najbardziej i DLACZEGO?
a) Fabiana
b) Maćka,
c) Matta,
Ps. Chciałabym Wam coś jeszcze powiedzieć :D Jesteście najlepszymi czytelnikami ever! Mój blog został wyświetlony ponad 3.000 razy!! DZIĘ-KU-JĘ :*
Maaaaaciuś :** On jest boski :D
OdpowiedzUsuńNie masz za co przepraszać, rozdział zajebisty.
Już się nie mogę doczekać następnego :D :**
Ja nadal twardo stoję murem za Mattem :D I nie odpuszcze :) Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńcaly blog w jeden dzien :-) trudny wybor dalas ale albo Maciek albo Matt bo Fabian odpada :-) kurczaki no ... Matt za piekny na ten swiat ? :-)
OdpowiedzUsuńMatt,bo on jest zajebisty i taki azashjzvc :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :***
Maćka :D Taki zajebisty przyjaciel z niego :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział;*
Maciek szykuje się na prawdziwego przyjaciela...ale czy aby na pewno tylko przyjaciela?;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Nie ma innej możliwości, że Matthew John Anderson ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńliving-in-suffer.blogspot.com