Bohaterowie

BOHATEROWIE
Julka Bryk- główna bohaterka, dziewiętnastoletnia optymistka, zakochana w siatkówce. Znajomi mówią na nią Mańka. Mieszka nieopodal Rzeszowa.
Ania Piątek- najlepsza przyjaciółka i sąsiadka Julki.
Matt Anderson- amerykański siatkarz, na co dzień broniący barw Zenitu Kazań. Mimo swojej popularności nadal nie znalazł swojej drugiej polówki.
Fabian Drzyzga- 22 letni( odmłodzony na potrzeby opowiadania) rozgrywający Resovii Rzeszów. Został powołany do reprezentacji, dlatego nie ma czasu na szukanie miłości.

środa, 6 sierpnia 2014

     ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI 

Ciężko uwierzyć ale to już czwarty dzień mojego pobytu w Spale z kadrą B. Rano jak co dzień zadzwonił budzik a ja leniwie wstałam z łóżka. Zza okna świeciło piękne słońce wiec postanowiłam ubrać shorty i krótką podkoszulkę. Włosy związałam w luźnego koka i poszłam do Maćka żeby zgarnąć go na śniadanie. Zapukałam do jego drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka. 
- Maciek wstawaj. Czemu ty jeszcze leżysz? - Stanęłam na przeciwko rozłożonego na łóżku Muzaja i wyczekująco się przyglądałam.
- Jeszcze pięć minut.. proszę. - Zamknął oczy a ja ściągnęłam z niego koc odkrywając idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. O mój Boże! Skąd ja mogłam wiedzieć że on jest bez koszulki? Natychmiast puściłam koc i tępo wpatrywałam się w chłopaka który podniósł się do pozycji siedzącej. Moje serce dostało palipitacji! Z wielkim trudem oderwałam wzrok od siatkarza a raczej jego mięśni. - A nie mogę tu zostać a ty mi przyniesiesz śniadanie? - Spojrzał na mnie tym swoim błagalnym wzrokiem. Było mi ciężko ale w końcu coś z siebie wydusiłam.
- Chyba sobie żartujesz. Wstawaj!- Wskoczyłam na łóżko i poczochrałam mu jego bujną czuprynę. 
- W takim razie ty śpisz razem ze mną.- Powiedział zaspanym, lekko zachrypniętym głosem i złapał mnie w tali kładąc koło siebie na łóżku. Próbowałam się wydostać z jego żelaznego uścisku ale wszystko na nic. 
- Maciek to nie jest śmieszne..- Powiedziałam badawczo patrząc się na chłopaka który leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Zrezygnowana spóściłam głowę na tors siatkarza. Moje serce po raz kolejny biło jak opętane i z tego co słyszałam jego również. Głośno przełknęłam ślinę i nie odrywałam wzroku od leżącego obok mnie chłopaka. Wyglądał tak słodko i bezbronnie jak spał. Im dłużej z nim leżałam tym bardziej nie chciało mi się wstawać. - Ej, ale wiesz że śniadanie już jest a ja jestem głodna? Chcesz żebym umarła z głodu? - Mówiłam prawie szeptem wprost do jego ucha. Siatkarz momentalnie otworzył swoje hipnotyzujące, czekoladowe oczy i spojrzał prosto w moje. 
- Ach, niech stracę. Nie chcę Cię mieć na sumieniu. - Posłał mi zabójczy uśmiech i poszedł do łazienki a ja sięgnęłam po lusterko leżące na szafce. Byłam cała czerwona. Co się z tobą dzieje, Mańka ty się rumienisz! 
- Jesteś piękna, zostaw to lusterko, chodź bo podobno byłaś głodna.- Powiedział jednym tchem i pociągnął mnie za nadgarstek. 
- Muzaj od dzisiaj chodzisz spać po dobranocce.- Posłałam mu sztuczny uśmiech i weszliśmy do stołówki. 
- Oo hej gołąbeczki. Uu noc była upojna skoro na śniadanie się wstać nie chciało?- Palnął Ferens na co Maciek uderzył go palcem w czoło. Gdy już zaczęłam jeść posiłek coś mi się przypomniało. 
- Słyszałam że jedziecie jutro na mecz do Krakowa. - Wymamrotałam wgryzając się w kanapkę.
- JedzieMY.- Poprawił mnie mój przyjaciel a ja szeroko się uśmiechnęłam. 
- A nie znalazł by się jeszcze jeden bilet?- Zagryzłam wargę i spoglądałam na chłopaków.
- Jasne. A dla kogo jeśli można wiedzieć?- Wszystkie oczy skierowane były w moją stronę aż mi się śmiać zachciało jak widziałam ich ciekawość. 
- Dla mojej przyjaciółki. Ale na pewno nie robię wam kłopotu? - Siatkarze przecząco pokiwali głowami a mi kamień spadł z serca. Gdy skończyłam jeść szybko pobiegłam po telefon i wybrałam numer Anki. 
- Hej. Mam dla ciebie super wiadomość! Jedziemy na mecz! - Wykrzyczałam podekscytowana do słuchawki. 
- Żartujesz? Ale... ale że na TEN jutrzejszy mecz?! - Słyszałam jej pisk i zaczęłam się głośno śmiać. 
- Ej a tak w ogóle to wiesz kto gra? - No tak, dopiero teraz zorientowałam się że nie mam zielonego pojęcia kto jest rywalem Iranu. 
- Serio nie wiesz? USA gra z Iranem. - Powiedziała jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie a ja wstrzymałam oddech. Nie mogłam uwierzyć że znowu zobaczę Andersona. Pewnie mnie nie pozna ale jakaś cząstka mnie mówiła że to będzie wyjątkowy dzień. Skończyłam rozmawiać z moją przyjaciółką i zeszłam na trening w znakomitym nastroju. Nic dzisiaj nie mogło popsuć mi humoru!
- Komu będziesz kibicowała? USA czy może Iran? - Spytał Ferens siadając obok mnie na ławce. 
- No wiadomo że USA. - Dumnie uniosłam brodę po czym dodałam. - A ty Wojtku? - Uśmiechnęłam się szeroko na samą myśl o meczu. 
- Powiem Ci że lubię Amerykanów ale trzymam kciuki za Iran. Wiesz, to taki czarny koń Ligi. - Zrobił minę myśliciela i oboje zaczęliśmy się śmiać. Trening miną szybko jak i prawie cały dzień. W sumie ja to już żyłam jutrzejszym wieczorem. Po kolacji postanowiłam przejść się do Maćka zobaczyć co porabia. 
-No heej. - Posłałam mu piękny uśmiech który odwzajemnił tym samym. 
- Hej Rudzia. - Już miałam go ochrzanić za tą 'Rudzie' ale nie dał mi dojść do słowa.- Nie nudzi Ci się przypadkiem? Bo jeżeli by Ci się nudziło to mam propozycję nie do odrzucenia. - Pokazał rząd swoich białych zębów a ja zaczęłam się bać. 
- Znając ciebie to pewnie coś głupiego... To na co czekamy? - Usiadłam koło niego na łóżku wyczekując że zdradzi co będziemy robić. 
- W sumie na nic. - Złapał mnie za rękę i szelmowsko się uśmiechał. 
- Ejj no ale gdzie idziemy? Nie wiem jak się ubrać. - Wymyślałam argumenty żeby powiedział gdzie mnie zabiera. 
- Masz buty na szpilkach? - Przystanął i popatrzył się na moje nogi.
- Yyy nie. A to mam nałożyć? - Zdziwiłam się i stałam jak ten kołek nadal nic nie wiedząc. 
- Nie! Jak nie chcesz się połamać to lepiej nie. - Roześmiał się a ja go szturchnęłam. Wyszliśmy z budynku i udaliśmy się w zupełnie inną stronę niż się spodziewałam. Myślałam że może chce do kina iść albo do baru a ten ciągnie mnie w przeciwną stronę niż mieszka cywilizacja. Rozmawialiśmy na różne tematy i nawet nie zauważyłam że jesteśmy już na miejscu. 
- Parki linowy? - Nie mogłam pohamować śmiechu który udzielił się również Maćkowi. 
- Chciałaś coś głupiego więc.. - Podał mi jakiś ogromny hak którym niby miałam się przypiąć. Wzięłam go do ręki która szybko opadła pod ciężarem tego żelaznego czegoś.
- Daj, pomogę Ci niezdaro. - Roześmiał się i przypiął mnie do liny. - Ale na pewno chcesz tam wejść? - Spytał całkiem poważnie z troską w głosie. 
- Pff, myślałeś że wymięknę? - Wystawiłam mu języka i szybko poszłam w stronę rozwieszonych na drzewach lin. Było już ciemno ale wszystko było dokładnie oświetlone. Gdy wspięłam się wyżej widok był piękny, aż zatykało wdech w piersiach. 
- Mam Cię! - Maciek złapał mnie od tyłu w tali a ja podskoczyłam. 
- Głupku, przestraszyłeś mnie. - Siatkarz zrobił smutną minkę a ja nie mogłam się na niego gniewać.
- Podoba Ci się? - Spytał a ja zrobiłam z ust dzióbek.
- Czy ja wiem... No pewnie że tak! - Mocno go uścisnęłam zahaczając swoją ręką o jego hak.
- Ałaa! Osz ty...- Złapałam się za dłoń i zmrużyłam oczy. - Lepie wiej. - Chłopak dał kilka kroków do tyłu cały czas się śmiejąc a ja zaczęłam go gonić. Cały wieczór minął mi cudownie! Już dawno się tak dobrze nie bawiłam. Śmiechu było nie mało i to było najfajniejsze. Dopiero gdy wyszliśmy z parku linowego poczułam chłód na mojej skórze. Zatrząsnęłam się delikatnie i zazgrzytałam zębami.
- Hej, może chcesz moją bluzę?- Nie czekając na odpowiedź zaczął ściągać górną część garderoby. 
- Nie, no coś ty. Zmarzniesz przeze mnie. - Popatrzył na mnie poważnym wzrokiem. 
- Zakładaj i bez dyskusji. - Podał mi szary materiał pachnący jego perfumami. 
- Następnym, razem jak powiesz że mnie gdzieś zabierasz to już będę wiedziała żeby spodziewać się czegoś niespodziewanego. - Zaczęłam się śmiać ściskając rękawy jego buzy. Znów się zagadałam i chciałam ominąć nasz hotel! 
- Halo, ziemia do Rudzi. To nasz hotel. - Zasłonił mi ręką usta głośno się śmiejąc. Weszliśmy do środka i od razu oddałam chłopakowi bluzę żeby znowu nie zapomnieć. Maciek odprowadził mnie pod same drzwi a ja nieśmiało się do niego uśmiechnęłam.
- Ten wieczór był bardzo fajny i dziękuję że mnie na niego zabrałeś. - Przysunęłam się do siatkarza składając buziaka na jego policzku. - A i dziękuję za bilety na jutrzejszy mecz! Nawet nie wiesz jak się cieszę. - Szeroko się uśmiechnęłam patrząc na Muzaja.
- Nie ma za co. To była przyjemność. - Pociągnął mnie do siebie i mocno przytulił. - A za bilety podziękuj Wojtkowi. - Posłał mi uśmiech i poszedł do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i podeszłam do okna rozmyślając o jutrzejszym meczu. Byłam bardzo ciekawa czy Matt mnie rozpozna a raczej miałam taką nadzieję. Zastanawiałam się co mu powiem jak go zobaczę.. Szybko sobie wybiłam z głowy te myśli i poszłam do łazienki wziąć gorącą kąpiel i odeszłam do krainy Morfeusza. 



Hej kochani :) Wróciłam po krótkiej nieobecności i oddaję kolejny rozdział w Wasze ręce :D
Jak myślicie, spotkanie z Mattem zmieni coś w życiu Mańki? A może Anderson nie pozna swojej 'koleżanki' z poprzedniego meczu w Polsce? 
Pozdrawiam :* 
Ps. Dziękuję mojej kochanej Anii która daję mi coraz to nowsze pomysły <3 

7 komentarzy:

  1. Moj modły zoatały wysłuchane i pojawił się "Mefju" :D Oby tak dalej! Dodawaj szybko kolejny rozdział bo się nie mogę doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhuhu będzie się działo :D
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;) :****

    OdpowiedzUsuń