ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY
- Bo.. bo Muzaj jest w szpitalu. - Gdy to usłyszałam urządzenie prawie wypadło mi z rąk.- Ale jak to?! Co się stało? - Wykrzyczałam zdenerwowana do słuchawki ze łzami w oczach.
- On nie mógł chyba zasnąć i chciał tylko wyjść na dwór i.... spadł ze schodów. Przyjechało pogotowie ale on nie oddychał. - Czułam jak moje serce momentalnie przyśpieszyło. Jak to nie oddychał? Przecież spadł ze schodów, od tego nie traci się oddechu!!
- W którym jest szpitalu? - Powiedziałam ocierając łzy płynące po moim policzku. Obok mnie zjawił się Matt, nie miałam pojęcia jak długo tu stoi ale był mi teraz bardzo potrzebny.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz?- Spytał bardzo przejęty tą sytuacją.
- Maciek.. mój przyjaciel jest w szpitalu. Wiem że nie powinnam o to prosić ale zawieziesz mnie do niego? - Nie mogłam pohamować łez napływających do moich oczu. Anderson wskazał na czarny samochód do którego po chwili oboje weszliśmy. Tak się bałam o Maćka że nawet nie zauważyłam skąd się wzięło to auto bo przecież przyszliśmy na pieszo. Podałam adres szpitala Amerykanowi i znów się rozpłakałam.
- Proszę nie płacz. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Pocieszał mnie mój kierowca ale to jeszcze bardziej wpędziło mnie w rozpacz.
- Jak mam nie płakać? To wszystko przeze mnie! Jest już dawno po północy, on na pewno by już spał ale czekał aż przyjadę... obiecałam mu że wrócę wcześnie..- Uniosłam kolana w które schowałam twarz. - On nie oddychał. - Cicho wyszeptałam pozwalając aby kolejne łzy spadały na moje ubranie.
- To nie jest twoja wina. Nie możesz się obwiniać za to co się stało. Posłuchaj, - Uniósł mi brodę i otarł słone krople z mojego policzka. - Nic mu nie będzie. Jest sportowcem, uwierz w niego, jest silny. - Wzięłam kilka głębokich oddechów i trochę się uspokoiłam. Matt miał rację, w takich sytuacjach nie mogę mieć czarnych myśli. Oparłam głowę o szybkę i wpatrywałam się w ciemność za oknem tracąc poczucie czasu. Nie mam pojęcia która była godzina jak dotarliśmy do szpitala ale Amerykanin jechał tak szybko jak się dało.
- Nie musisz ze mną iść, i tak za dużo dla mnie zrobiłeś. - Spojrzałam na siatkarza stojąc na parkingu. - Powinnam już do niego iść. Dziękuję za ten wieczór.. ten pocałunek... chyba nie mam teraz do tego głowy. - Brakowało mi słów żeby wytłumaczyć się chłopakowi. Tak bardzo się bałam że coś się stało Muzajowi.
- Nie musisz się tłumaczyć. - Uniósł kącik swoich ust. - Maciek chyba jednak nie jest tylko przyjacielem. Widać że coś do niego czujesz więc nie mogę Ci się narzucać. A teraz biegnij do niego. - Przytulił mnie i wsiadł do swojego samochodu a ja nie wiedziałam co o tym myśleć. Tak bardzo byłam mu wdzięczna! Zobaczyłam jak odjeżdża i szybko pobiegłam do wnętrza budynku. Nie miałam pojęcia gdzie jest siatkarz i czy ktoś z nim przyjechał tą karetką. Rozejrzałam się dookoła aż w końcu ktoś mnie zawołał.
- Julka? Co..- Nie dałam dokończyć Kowalowi.
- Co z nim? - Spytałam smutnym głosem pociągając nosem.
- Za raz powinien przyjść doktor i wszystkiego się dowiemy. - Trener nerwowo przeplatał palcami.
- Co się dokładnie stało? Gdzie on jest? - Strasznie się denerwowałam co równało się z gadaniem.
- Maciek marudził że nie może zasnąć i chyba chciał wyjść na świeżę powietrze. Tam przy schodach leżał ten dywan i... i słyszałem tylko głośny huk, a gdy wybiegłem z pokoju zobaczyłem że... no i zawołałem doktora i on stwierdził że potrzebny jest transport do szpitala. - I znów miałam ochotę się rozkleić ale zobaczyłam że zbliża się do nas jakiś doktor.
- Dobry wieczór. Państwo przyjechało z panem Muzajem? - Pokiwaliśmy twierdząco głowami. - Nie mam dla Was dobrych wiadomości. Chłopak jeszcze nie odzyskał przytomności, miejmy nadzieję że jutro do tego dojdzie. Niestety, - Zwrócił się do pana Andrzeja. - będzie musiał przerwać treningi przez najbliższy miesiąc jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem. - No to nas pocieszył, nie ma co.
- Można go zobaczyć? - Spytałam z nadzieją w głosie. Trener trochę się zdziwił że tu przyjechałam ale wiedział że z Maćkiem najlepiej się dogaduję z chłopaków.
- Tak, ale proszę za długo z nim nie siedzieć. Powinien wypocząć. Dobrze by było gdyby ktoś rano przy nim był w razie gdyby nasz pacjent się wybudził. - Powiedział mężczyzna i wskazał ręką na salę w której leżał Maciek. Wojtek złapał mnie za ramię aby dodać mi otuchy i weszliśmy we trójkę do pomieszczenia. Łza spłynęła mi po policzku jak zobaczyłam w jakim stanie jest mój przyjaciel. Noga cała w gipsie, część głowy zabandażowana i szwa na ręku. Szybko otarłam łzę bo nie chciałam żeby ktoś zobaczył w jakim jestem stanie.
- Wojtek, my jutro mamy trening więc wracaj do hotelu. Musisz się wyspać i tobie Julka też radzę odpocząć. Ja z nim zostanę, jestem za niego odpowiedzialny. - Pan Andrzej spojrzał na nas z żalem i smutkiem w oczach.
- Mogę ja zostać? Myślę że panu bardziej przyda się chwila spokoju. Obiecuję że zadzwonię jak tylko się obudzi. Tylko jutrzejszy trening... czy mogę. - Posłałam mężczyźnie pytające spojrzenie a on już wiedział o co mi chodzi.
- Nie ma sprawy. Jesteś zwolniona z najbliższych treningów. Nadal uważam że powinnaś odpocząć ale skoro zależy Ci żeby z nim zostać to nie będę się sprzeciwiał. - Lekko się uśmiechnął, pożegnał się i wyszedł wraz z Ferensem który mocno mnie przytulił. Nie spodziewałam się takiej reakcji ale ten mały gest Wojtka dał mi trochę siły. Usiadłam na krzesełku obok łóżka siatkarza a w moich oczach pojawiły się świeczki. Złapałam delikatnie chłopaka na rękę i wpatrywałam się w jego twarz. To przeze mnie tu trafił. Nie mogłam otrząsnąć się z tych myśli. Zapomniałam o randce z Andersonem, o tym że jest już środek nocy... nadal trzymając chłopaka za rękę położyłam się obok niego, delikatnie kładąc swoją głowę na jego klatkę piersiową i wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
Hej Wam :) Dzisiaj nie będę Was nudziła i powiem tylko że dziękuję za komentarze które dają mi kopa :D
Pozdrawiam ;*
Jeny szkoda mi Mańki :C Biedy Maciek, oby szybko wyzdrowiał :))
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
O cholerka, jaka akcja :O Myślę, że Matt ma rację i Julka faktycznie czuje do Maćka co więcej niż przyjaźń. Zrozumiał, wycofał się, a teraz Muzaj walczy o życie ;/ no głupie schody! Kto je tam postawił?! Oby się szybko wybudził!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Zajebisty :*
OdpowiedzUsuńZnowu nawalam. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńJa chce Fabiana!
I ogólnie chyba tyle w temacie.
Szkoda Maćka,ale tak widocznie musiało być. Oby szybko się pozbierał.
Pozdrawiam :*
Nie masz za co przepraszać :)
UsuńO i zapomniałabym! Kiedy kolejne jedno party? Bo wchodzę codziennie i nic nowego nie ma :(
Mam kilka rozpoczętych i postaram się coś w tym tygodniu dodać. A na razie serdecznie zapraszam na 16 rozdział u Mai i Tomka na http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/
UsuńPozdrawiam :*
zpraszam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńliving-in-suffer.blogpost.com