ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTY
Droga do Bydgoszczy bardzo mi się dłużyła a co najgorsze nie mogłam usnąć! Prawie zawsze przesypiam podróże a dzisiaj jak na złość nie chciało mi się spać. Siedziałam na początku autokaru i założyłam sobie słuchawki na uszy tak jak prawie wszyscy siatkarze. Na drodze był spory korek więc pod halą byliśmy trochę później niż było to zaplanowane. Nie było czasu na trening, jedynie mała rozgrzewka i jedziemy z tymi Grekami!
- Dawać chłopaki! Żurek spokojnie w obronie, bez nerwów. - Pan Andrzej uspokajał naszych zawodników w pierwszej przerwie technicznej przy prowadzeniu przeciwnika. Wszystkie sety były do siebie podobne. Prawie przez całego seta szliśmy punkt za punkt a gdy zbliżaliśmy się do granicy dwudziestu punktów, Grecy wychodzili na prowadzenie i zgarniali partię. Całe widowisko zakończyło się przegraną Polaków 3-0 ale nikt nie narzekał ponieważ w Lidze Europejskiej nasz bilans meczowy przedstawiał się w miarę dobrze. Na 4 spotkania 2 wygrane i 2 porażki. Jak już siatkarze udzielili wywiadów, rozdali autografy i przebrali się, byliśmy gotowi na drogę powrotną. Szczerze mówiąc myślałam że zostaniemy w Bydgoszczy na noc a rano spokojnie wrócimy do Spały żeby tam się pożegnać ale trener widocznie miał inne plany które bardzo mi pasowały. W drodze powrotnej atmosfera była znacznie luźniejsza niż przedtem. Każdy wymieniał się numerami telefonów żeby nie tracić ze sobą kontaktu. O dziwo nawet mój numer był przydatny Ferensowi!
- Mańka! Za niedługo żeni się mój brat no i na weselu będzie potrzebny fotograf no i wiesz.. - Głośno się roześmiałam i zapisałam mu swój numer na jego dłoni niezmywalnym markerem. A co, jak chciał to niech teraz ma. W połowie drogi do Spały moje powieki stały się ciężkie i same się zamykały.
- Pora wstać, pora wstać! Wszystkie dzwony biją... - Ferens wraz z Dryją zaczęli śpiewać (jeśli można to nazwać śpiewem) wprost do mojego ucha gdy nasz pojazd się zatrzymał.
- A nie mogliście nie budząc mojej skromnej osoby, przenieść mnie do mojego łóżeczka? Unikając przy tym tego darcia japy i każdy by był zadowolony? - Wojtek popatrzył na Dawida, Dawid na Wojtak i nagle parsnęli niepohamowanym śmiechem a ja leniwie wygramoliłam się z autokaru. Gdy doszłam do drzwi swojego pokoju spostrzegłam że przez dolną szparę przenika światło. Oho, coś tam się dzieję bo ja światła nie zapalałam. Gwałtownie otworzyłam drzwi i głośno krzyknęłam.
- Mam Was! - Przerażone miny siatkarzy przyprawiły mnie o uśmiech. Tak jak myślałam w moim pokoju siedział Igła, Ziomek, Winiar, Fabian i jeszcze kilku wielkoludów. - Co wy tu robicie? Ładnie to się tak włamywać? - Spytałam wpychając się na łóżko między Kubiakiem a Kurkiem.
- Zaraz włamywać. - Oburzył się kapitan. - To taki komitet powitalny. - Wyjął zza pleców duże opakowanie lodów i kilka łyżeczek.
- Jesteście nienormalni... ale kochani. - Pokazałam rząd swoich białych zębów i zabrałam się za jedzenie. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, były sesje zdjęciowe, ale moje zmęczenie dało mi się we znaki.
- Wiem że jutro się jeszcze zobaczymy ale już za tobą tęsknie. - Krzysiek mocno mnie przytulił i wyszedł jako ostatni z towarzystwa. Wzięłam szybki prysznic i nawet nie pakując walizki położyłam się do łóżka. Rano budzik zadzwonił wcześniej niż zwykle ale to było zaplanowane. Przebrana już w wyjściowe ciuchy zaczęłam sprzątać swoje rzeczy. Gdy prawie wszystko już schowałam do walizki, przypomniałam sobie o małym upominku dla moich siatkarzy. Wzięłam do ręki album który kiedyś kupiłam i chronologicznie poukładałam w nim zdjęcia. Uwieczniłam na nich wszystkie niezapomniane chwile z chłopakami. Nie obyło się bez samojebki z Kłosem, zdjęć z ogniska, naszej pierwszej imprezy u Ziomka i Igły i z wielu innych ciekaw wydarzeń. Jeszcze raz upewniłam się czy na pewno wszystko wzięłam i zeszłam na stołówkę która o tej porze świeciła pustkami. Podeszłam do naszego stolika przy którym zawsze siedzieliśmy i zostawiłam na nim album i krótki liścik. Rozejrzałam się dookoła wspominając momenty gdy to miejsce było pełne ludzi. Malował mi się obraz Kurka narzekającego na brokuły, zaspanego Winiara i Krzyśka sypiącego suchymi kawałami. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza którą szybko otarłam i stanowczym krokiem udałam się do pokoju pana Andrzeja. Przed drzwiami byłam dokładnie o wyznaczonej godzinie czyli punkt 7.00.
- Dzień dobry. - Lekko się uśmiechnęłam, wchodząc do środka.
- Witam. Żal wyjeżdżać, prawda? - Mężczyzna głośno westchnął spoglądając za okno.
- Widzę że panu też ciężko się rozstać ze Spałą. - Powędrowałam swoimi oczyma za wzrokiem trenera.
- A no ciężko.. Ale nie czas na sentymenty! - Posłał mi promienisty uśmiech i usiadł za biurkiem. Rozliczyliśmy się za moją pracę i pan Andrzej wypłacił mi sporą kwotę pieniędzy. Pożegnałam się z moim byłym pracodawcą i wyszłam z budynku puki wszyscy spali. Byłam pewno że nie zniosę pożegnania z moimi przyjaciółmi, dlatego postanowiłam wyjechać wcześniej, niepostrzeżenie. Ostatni raz wciągnęłam w płuca świeże, spalskie powietrze i weszłam do taksówki.
- Dzień dobry. Proszę na dworzec kolejowy. - Przywitałam się z kierowcą i po chwili wyruszyliśmy. - Żegnaj Spało.. - Wyszeptałam prawie bezdźwięcznie. Tak jakoś smutno mi się zrobiło myśląc że rozstałam się z siatkarzami ale z drugiej strony wreszcie zobaczę się z Anką, może do dziadków pojadę w te ostatnie dni wakacji? Oparłam głowę o szybę, przyglądając się pięknym krajobrazom. Nie wiem skąd, bo przecież do sklepu i lodziarni szło się w przeciwną stronę, ale skądś kojarzyłam tą drogę. Wyprostowałam się i podniosłam głowę a moim oczom ukazał się park linowy. Tak, teraz już wiem dlaczego ta droga wydawała się być znajomą. Kurczowo ściskałam łańcuszek wiszący na mojej szyi, przypominając sobie rozmowę z Maćkiem właśnie w tym parku. W naszym parku.
"- Daj, pomogę Ci niezdaro. - Roześmiał się i przypiął mnie do liny. - Ale na pewno chcesz tam wejść? - Spytał całkiem poważnie z troską w głosie.
- Zaraz włamywać. - Oburzył się kapitan. - To taki komitet powitalny. - Wyjął zza pleców duże opakowanie lodów i kilka łyżeczek.
- Jesteście nienormalni... ale kochani. - Pokazałam rząd swoich białych zębów i zabrałam się za jedzenie. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, były sesje zdjęciowe, ale moje zmęczenie dało mi się we znaki.
- Wiem że jutro się jeszcze zobaczymy ale już za tobą tęsknie. - Krzysiek mocno mnie przytulił i wyszedł jako ostatni z towarzystwa. Wzięłam szybki prysznic i nawet nie pakując walizki położyłam się do łóżka. Rano budzik zadzwonił wcześniej niż zwykle ale to było zaplanowane. Przebrana już w wyjściowe ciuchy zaczęłam sprzątać swoje rzeczy. Gdy prawie wszystko już schowałam do walizki, przypomniałam sobie o małym upominku dla moich siatkarzy. Wzięłam do ręki album który kiedyś kupiłam i chronologicznie poukładałam w nim zdjęcia. Uwieczniłam na nich wszystkie niezapomniane chwile z chłopakami. Nie obyło się bez samojebki z Kłosem, zdjęć z ogniska, naszej pierwszej imprezy u Ziomka i Igły i z wielu innych ciekaw wydarzeń. Jeszcze raz upewniłam się czy na pewno wszystko wzięłam i zeszłam na stołówkę która o tej porze świeciła pustkami. Podeszłam do naszego stolika przy którym zawsze siedzieliśmy i zostawiłam na nim album i krótki liścik. Rozejrzałam się dookoła wspominając momenty gdy to miejsce było pełne ludzi. Malował mi się obraz Kurka narzekającego na brokuły, zaspanego Winiara i Krzyśka sypiącego suchymi kawałami. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza którą szybko otarłam i stanowczym krokiem udałam się do pokoju pana Andrzeja. Przed drzwiami byłam dokładnie o wyznaczonej godzinie czyli punkt 7.00.
- Dzień dobry. - Lekko się uśmiechnęłam, wchodząc do środka.
- Witam. Żal wyjeżdżać, prawda? - Mężczyzna głośno westchnął spoglądając za okno.
- Widzę że panu też ciężko się rozstać ze Spałą. - Powędrowałam swoimi oczyma za wzrokiem trenera.
- A no ciężko.. Ale nie czas na sentymenty! - Posłał mi promienisty uśmiech i usiadł za biurkiem. Rozliczyliśmy się za moją pracę i pan Andrzej wypłacił mi sporą kwotę pieniędzy. Pożegnałam się z moim byłym pracodawcą i wyszłam z budynku puki wszyscy spali. Byłam pewno że nie zniosę pożegnania z moimi przyjaciółmi, dlatego postanowiłam wyjechać wcześniej, niepostrzeżenie. Ostatni raz wciągnęłam w płuca świeże, spalskie powietrze i weszłam do taksówki.
- Dzień dobry. Proszę na dworzec kolejowy. - Przywitałam się z kierowcą i po chwili wyruszyliśmy. - Żegnaj Spało.. - Wyszeptałam prawie bezdźwięcznie. Tak jakoś smutno mi się zrobiło myśląc że rozstałam się z siatkarzami ale z drugiej strony wreszcie zobaczę się z Anką, może do dziadków pojadę w te ostatnie dni wakacji? Oparłam głowę o szybę, przyglądając się pięknym krajobrazom. Nie wiem skąd, bo przecież do sklepu i lodziarni szło się w przeciwną stronę, ale skądś kojarzyłam tą drogę. Wyprostowałam się i podniosłam głowę a moim oczom ukazał się park linowy. Tak, teraz już wiem dlaczego ta droga wydawała się być znajomą. Kurczowo ściskałam łańcuszek wiszący na mojej szyi, przypominając sobie rozmowę z Maćkiem właśnie w tym parku. W naszym parku.
"- Daj, pomogę Ci niezdaro. - Roześmiał się i przypiął mnie do liny. - Ale na pewno chcesz tam wejść? - Spytał całkiem poważnie z troską w głosie.
- Pff, myślałeś że wymięknę? - Wystawiłam mu języka i szybko poszłam w stronę rozwieszonych na drzewach lin. Było już ciemno ale wszystko było dokładnie oświetlone. Gdy wspięłam się wyżej widok był piękny, aż zatykało wdech w piersiach.
- Mam Cię! - Maciek złapał mnie od tyłu w tali a ja podskoczyłam.
- Głupku, przestraszyłeś mnie. - Siatkarz zrobił smutną minkę a ja nie mogłam się na niego gniewać.
- Podoba Ci się? - Spytał a ja zrobiłam z ust dzióbek.
- Czy ja wiem... No pewnie że tak! - Mocno go uścisnęłam zahaczając swoją ręką o jego hak. - Ałaa! Osz ty...- Złapałam się za dłoń i zmrużyłam oczy. - Lepie wiej. - Chłopak dał kilka kroków do tyłu cały czas się śmiejąc a ja zaczęłam go gonić. "
Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie ten niezwykły wieczór a w mojej głowie narodził się szalony pomysł, a raczej pomysł spełnienia obietnicy. Wyciągnęłam z kieszeni moją komórkę i wybrałam numer Kłosa. Wiedziałam że będę miała przypał że pojechałam bez pożegnania, ale co ja poradzę? W momentach w których wiem że kogoś mogę już nigdy nie zobaczyć a bardzo się do niego przyzwyczaiłam po prostu wiem że się rozkleję a nie chciałam tego robić bo było by mi jeszcze trudniej opuścić to miejsce. Po kilku sygnałach środkowy wreszcie odebrał.
- Mańka wiesz która jest godzina? Czy ty kobieto cierpisz na bezsenność? - Usłyszałam zaspany głos Karola.
Dziś trochę dłuższy rozdział bo wczoraj nic nie dodałam, ale sami rozumiecie.. mecz i te sprawy :D
Jurto lub pojutrze wyjaśni się sprawa "niespełnionej obietnicy", tajemniczej Gosi i będzie wielkie buuum! A przynajmniej mam taką nadzieję :)
Wczorajszy mecz był niesamowity i szczerze mówiąc dawno nie widziałam takich rozbitych Serbów! Co prawda kibicowałam przed telewizorem ale aż miałam ciarrry jak słyszałam nasz hymn śpiewany przez 62 tysiące gardeł i Pieśń o Małym Rycerzu <3
Pozdrawiam ;*
PS. Brawa dla Iranu!!
PPS. Dziś urodziny obchodzi jeden z Resoviaków i reprezentantów naszego kraju. Sto lat Dawid!