Zainteresowanych odsyłamy tutaj: http://iwishyoulongflights.blogspot.com/
Strony
Bohaterowie
BOHATEROWIE
Julka Bryk- główna bohaterka, dziewiętnastoletnia optymistka, zakochana w siatkówce. Znajomi mówią na nią Mańka. Mieszka nieopodal Rzeszowa.Ania Piątek- najlepsza przyjaciółka i sąsiadka Julki.
Matt Anderson- amerykański siatkarz, na co dzień broniący barw Zenitu Kazań. Mimo swojej popularności nadal nie znalazł swojej drugiej polówki.
Fabian Drzyzga- 22 letni( odmłodzony na potrzeby opowiadania) rozgrywający Resovii Rzeszów. Został powołany do reprezentacji, dlatego nie ma czasu na szukanie miłości.
sobota, 29 listopada 2014
UWAGA! UWAGA! ATTENCION XD
Jeżeli był by ktoś zainteresowany to zapraszam na nowego bloga ale tym razem o.. skokach narciarskich! :) Ta historia jest nieco inna, główna bohaterka Ana skrywa pewną tajemnice a On... no cóż tego dowiecie się już w pierwszym rozdziale :) Nie zabraknie też nowych przyjaźni i śmiesznych incydentów.
sobota, 6 września 2014
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SZÓSTY
- Mańka wiesz która jest godzina? Czy ty kobieto cierpisz na bezsenność? - Usłyszałam w słuchawce zaspany głos Karola. Wdech i wydech.. jeśli teraz tego nie zrobię to kiedy? Jak się studia zaczną?
- Kłos, musisz się skupić! Pamiętasz gdzie mieszka babcia Maćka? - Spytałam z nadzieją w głosie.
- Boże, z rana takie pytania? Serio? - Środkowy zaczął ziewać a ja nadal próbowałam coś z niego wyciągnąć.
-Kłos skup się no! - Zależało mi na tym adresie bo chciałam się jeszcze raz spotkać z atakującym. Obiecałam mu, że go odwiedzę i uznałam że to najodpowiedniejszy moment.
- O ile dobrze pamiętam to była ulica... Ej Szampon! Gdzie mieszka babcia Muzaja? - Normalnie miałam ochotę palnąć go w głowę... patelnią. - Mariusz mówi że to była Wysoka 12, ale ja bym mu nie wierzył bo jest zaspany, a tak w ogóle to dlaczego... - Szybko mu przerwałam bo wiedziałam co mnie czeka.
- Przepraszam że Cię obudziłam i dziękuje. - Rzuciłam do słuchawki i zerwałam połączenie akurat jak dojechaliśmy na dworzec. Podziękowałam kierowcy taksówki i podeszłam zobaczyć rozkład jazdy. Pociągu do Wrocławia nie ma w ogóle, czyli szykują się przesiadki. Już miałam iść do "informacji" gdy zobaczyłam że właśnie podjechał pociąg w kierunku Wrocławia. Taką fuchę przegapić nie mogłam więc po krótkim sprincie siedziałam już spokojnie w swoim przedziale. Założyłam na uszy słuchawki i jak zwykle przyglądałam się widokom za oknem. Akurat leciała wolna piosenka to mnie wzięło na refleksje. A więc tak: pod wpływem impulsu postanowiłam odwiedzić Maćka puki mam wolne, nie pożegnałam się z chłopakami i jeszcze obudziłam Karola i Mariusza, połowę pieniędzy które zarobiłam wydam na przejazd do Wrocławia i na dodatek chyba będzie ulewa. Po prawie półtorej godzinie dojechałam do Łodzi z której miało być bezpośrednie połączenie do Wrocławia. Na dworcu wisiała wielka tablica z której wyświetlały się godziny odjazdu pociągów. Stałam jak głupia i czekałam aż pokarzą mój kurs a tu kolejna niespodzianka! Oczywiście ten pociąg nie funkcjonował i żeby dostać się do Wrocławia musiałam jechać do Opola.. " Boże jak ja się poświęcam dla tego łamagi" głośno westchnęłam i poszłam do kasy.
- Dzień dobry. Chciałam zamówić bilet na najbliższy pociąg do Opola. - Serdecznie uśmiechnęłam się do kobiety siedzącej za szybką. Brunetka dała mi bilet a ja nie mogłam znaleźć portfelu w torebce. - A, tu jesteś! - Zmrużyłam oczy i wyciągnęłam różowy przedmiot z torby przyciągając wzrok wszystkich w pobliżu. - No co? Nie mogłam znaleźć. - Rozejrzałam się zdezorientowana i wzruszyłam ramionami.
- Ma pani dzisiaj szczęście. - Kobieta z kasy kiwnęła głową w stronę peronu na którym właśnie stanął mój pociąg. Podziękowałam jej i ruszyłam zająć sobie miejsce. Jak już wygodnie siedziałam, chciałam zobaczyć za ile odjazd. Sięgnęłam do torebki po telefon ale nie mogłam go znaleźć..
- Cholera. - Warknęłam po cichu i szybko wybiegłam z mojego przedziału do kasy. Tak jak myślałam najprawdopodobniej szukając portfela wyjęłam komórkę i zostawiłam na ladze. Wzięłam ją do ręki gdy usłyszałam dźwięk uruchamiającego się silnika. Odruchowo odwróciłam głowę w stronę mojego pociągu (w którym zostawiałam bagaż!!) i zaczęłam biegnąć ile sił w nogach i krzyczeć ile tchu w płucach.
- Tam jest moja walizka! Stooop! - Nadaremno zdrapywałam gardło bo byłam już daleko za pociągiem. Zaklnęłąm zdenerwowana i usiadłam na ławce. - Pieprzona kolej.. - Kopnęłam kamyczek leżący przede mną i oparłam się na łokciach. Nie mam ubrań, jest zimno, następny pociąg za dwie godziny a ja w kieszeni mam tylko 200zł które na szczęście nie zdążyłam włożyć do portfela. Przez ten czas który miałam czekać zdążyłam poznać jakiegoś bezdomnego który wziął mnie również za bezdomną i chciał założyć ze mną biznes. Ja miałam śpiewać a on grać na saksofonie. Grzecznie odmówiłam mówiąc że przez te chłodne noce spędzone na dworcu zachrypłam i niestety nici z naszych planów ale może na innym dworcu czy przy śmietniku się spotkam. Ledwo co powstrzymałam śmiech ale zaraz! Serio wyglądałam jak bezdomna? No może trochę byłam potargana bo przecież biegłam za pociągiem ale aż tak ze mną źle? Moje przemyślenie przerwał wyczekiwany przeze mnie pociąg. Wsiadłam do środka a w moim brzuchu zaczęło burczeć z głodu. Do odjazdu było jeszcze 10 min. ale tym razem nie ryzykowałam i pozostałam w swoim przedziale nigdzie się nie ruszając. Droga bardzo się przeciągała a mój brzuch domagał się pożywienia. Gdy wreszcie wysiadłam na moim przystanku niemalże rzuciłam się na pierwszą lepszą budkę z fastfudami. Poczułam smakowity zapach zapiekanek i już chciałam złożyć zamówienie ale nadjechał mój bus. Mówiłam już że nienawidzę tak podróżować? Nie? To mówię. Cudem podczas jazdy nie umarłam z głodu, ale wysiadając prawie zaliczyłam matę. Okazało się że jednak odrobinę szczęścia mam i przystanek znajdował się na ulicy gdzie rzekomo mieszka babcia Maćka. Przyglądałam się budynkom i wypatrywałam tego z numerkiem "12" a tu nagle usłyszałam głośny grzmot tuż nade mną. Uniosłam wzrok i zobaczyłam czarne chmury które co chwile rozjaśniały przez bijące z nieba pioruny. Nie dość że było zimno to zaczęła się ulewa, a ja nie miałam żadnych ciuchów. Szłam chodnikiem, czując na skurzę krople wody które coraz to mocniej dawały o sobie znać. Jeszcze jakiś palant jadący BMW oblał mnie kałużą. Bosko.. Przemokłam do ostatniej nitki ale znalazłam wreszcie ten cholerny blok. Cała zmoknięta weszłam do klatki i zapukałam do drzwi które znajdowały się na parterze. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak ja właściwie wyglądam. Byłam potargana, zmarznięta i cała mokra. Nie chciałam żeby Maciek zobaczył mnie w takim stanie a tym bardziej jego babcia.. co ona by sobie o mnie pomyślała? Zrobiłam krok do tyłu gdy drzwi do mieszkania się uchyliły.
- Tam jest moja walizka! Stooop! - Nadaremno zdrapywałam gardło bo byłam już daleko za pociągiem. Zaklnęłąm zdenerwowana i usiadłam na ławce. - Pieprzona kolej.. - Kopnęłam kamyczek leżący przede mną i oparłam się na łokciach. Nie mam ubrań, jest zimno, następny pociąg za dwie godziny a ja w kieszeni mam tylko 200zł które na szczęście nie zdążyłam włożyć do portfela. Przez ten czas który miałam czekać zdążyłam poznać jakiegoś bezdomnego który wziął mnie również za bezdomną i chciał założyć ze mną biznes. Ja miałam śpiewać a on grać na saksofonie. Grzecznie odmówiłam mówiąc że przez te chłodne noce spędzone na dworcu zachrypłam i niestety nici z naszych planów ale może na innym dworcu czy przy śmietniku się spotkam. Ledwo co powstrzymałam śmiech ale zaraz! Serio wyglądałam jak bezdomna? No może trochę byłam potargana bo przecież biegłam za pociągiem ale aż tak ze mną źle? Moje przemyślenie przerwał wyczekiwany przeze mnie pociąg. Wsiadłam do środka a w moim brzuchu zaczęło burczeć z głodu. Do odjazdu było jeszcze 10 min. ale tym razem nie ryzykowałam i pozostałam w swoim przedziale nigdzie się nie ruszając. Droga bardzo się przeciągała a mój brzuch domagał się pożywienia. Gdy wreszcie wysiadłam na moim przystanku niemalże rzuciłam się na pierwszą lepszą budkę z fastfudami. Poczułam smakowity zapach zapiekanek i już chciałam złożyć zamówienie ale nadjechał mój bus. Mówiłam już że nienawidzę tak podróżować? Nie? To mówię. Cudem podczas jazdy nie umarłam z głodu, ale wysiadając prawie zaliczyłam matę. Okazało się że jednak odrobinę szczęścia mam i przystanek znajdował się na ulicy gdzie rzekomo mieszka babcia Maćka. Przyglądałam się budynkom i wypatrywałam tego z numerkiem "12" a tu nagle usłyszałam głośny grzmot tuż nade mną. Uniosłam wzrok i zobaczyłam czarne chmury które co chwile rozjaśniały przez bijące z nieba pioruny. Nie dość że było zimno to zaczęła się ulewa, a ja nie miałam żadnych ciuchów. Szłam chodnikiem, czując na skurzę krople wody które coraz to mocniej dawały o sobie znać. Jeszcze jakiś palant jadący BMW oblał mnie kałużą. Bosko.. Przemokłam do ostatniej nitki ale znalazłam wreszcie ten cholerny blok. Cała zmoknięta weszłam do klatki i zapukałam do drzwi które znajdowały się na parterze. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak ja właściwie wyglądam. Byłam potargana, zmarznięta i cała mokra. Nie chciałam żeby Maciek zobaczył mnie w takim stanie a tym bardziej jego babcia.. co ona by sobie o mnie pomyślała? Zrobiłam krok do tyłu gdy drzwi do mieszkania się uchyliły.
- Dzień dobry... czy tu mieszka Maciej? - Objęłam swoje ramiona dłońmi by choć trochę mi było cieplej i starałam się na uśmiech ale moje szczęki drżały z zimna.
- Dziecko, wejdź do środka zaraz Ci dam coś do przebrania. Jesteś cała mokra! - Kobieta pociągnęłam mnie za rękę i ciepło uśmiechnęła. Zupełnie nie spodziewałam się takiej reakcji. - Maćka nie ma ale za niedługo powinien przyjść. - Pani Kornelia zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju cały czas trzymając za rękę.
- To ja może nie będę przeszkadzać i przyjdę potem? - Spytałam z grzeczności bo trochę dziwnie się czułam.
- Ale skąd! Nigdzie Cię nie wypuszczę na taką pogodę. Zresztą Maciuś mówił że ty nie jesteś stąd, prawda? I gdzie ty byś się podziała? - Kobieta była naprawdę bardzo miła i cieszyłam się że tak ciepło mnie przywitała. - Tutaj są jakieś podkoszulki Maćka bo moje to same staromodne i nawet nie wypada żeby taka młodziutka dziewczyna w nich chodziła. - Obie żeśmy się zaśmiały.
- Dziękuję pani bardzo. - Przyjacielsko się uśmiechnęłam a kobieta wyjęłam z szafki kila Muzjaowych koszulek.
- To ty się tutaj przebierz a ja idę zrobić ciepłe kakao. - Staruszka puściła mi oczko i przymknęłam drzwi. Rozejrzałam się dookoła i dopiero teraz zauważyłam medale wiszące na ścianie oraz regał na którym postawione były przeróżne puchary. Jednak było mi tak zimno że pierwsze co zrobiłam to ubrałam na siebie suche ubranie. Koszula sięgała mi do połowy ud, przesiąknięta była perfumami Maćka które tak dobrze pamiętam. Jeszcze raz obejrzałam "zdobycze" siatkarza i poszłam do kuchni gdzie siedziała już pani Kornelia.
- Chodź, chodź dziecko! Wiedziałam że wybierzesz czarną. Maciuś też ją najbardziej lubi. - Kobieta się zaśmiała wskazując na moje ubranie.
- Eee, myślę że się nie obrazi. - Zawtórowałam jej i usiadłam na krześle. Wzięłam do ręki gorący napój i od razu połowę wypiłam. - To ja może pani pomogę? - Schowałam za ucho niesforny kosmyk włosów i podeszłam do tacki z ciastem na pierogi. Ja formowałam pierogi a pani Kornelia nakładała farszu. Dużo było przy tym śmiechu, szczerze mówiąc bardzo dobrze się dogadywałyśmy. Rozmawiałyśmy o Maćku, o siatkówce, o moich studiach, aż usłyszałam otwierające się drzwi i czyjś śmiech. Jeżeli dobrze usłyszałam był to śmiech kobiecy..
- No idź do niego! - Uśmiechnęłam się kobieta poganiając mnie w stronę przedpokoju.
- Ale moje ręce! - Szybko opłukałam mąkę z dłoni i niepewnie wyszłam z kuchni. Na korytarzu były tylko jakieś adidasy i buty na szpilkach których wcześniej nie zauważyłam. Maciej i jego towarzyszka udali się do salonu skąd było słychać wesołe głosy. Niepewnie złapałam za klamkę i lekko uchyliłam drzwi. Z przyczajki wychyliłam głowę i zobaczyłam Maćka siedzącego na fotelu a obok niego zgrabną blondynkę. Kobieta na oko o jakieś 6, może 7 lat starsza ode mnie, nachyliła się nad atakującym zaplatając włosy na palec. Maciek najwyraźniej czuł się skrępowany i przełknął ślinę. "Niechcący" podsłuchałam ich rozmowę.
- Znakomicie się bawiłam w twoim towarzystwie. - Znów nachyliła się nad siatkarzem, demonstrując swój dekolt. - Nie jesteśmy już dziećmi i myślę że w nocy możemy się bawić równie dobrze. - W tym momencie czułam jak do moich oczu napłynęły łzy a moje dopiero co poukładane serce znów rozpadło się na miliony drobnych kawałeczków. Siatkarz wstał ale nie słyszałam już ich rozmowy, chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Dopiero teraz sobie uświadomiłam dlaczego za każdym razem gdy dotyka mojego ciała przechodzi przez nie dreszcz, dlaczego gdy mnie komplementował dostawałam rumieńce, dlaczego moje serce zaczynało szybciej bić na jego widok. "Ja po prostu go kocham" powiedziałam w myślach i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zaczęłam się zastanawiać po co tu jestem, po co przyjechałam do kogoś, kogo nic nie obchodzę? Odgarnęłam grzywkę z oczu i opuszczając dłoń niechcący zahaczyłam o wazon. Przedmiot spadając zrobił tyle hałasu że chyba pół blogu go słyszało... niestety, dwójka siedząca w salonie również.
- Yyy, niespodzianka? - Powiedziałam a raczej zapytałam zdezorientowana i trochę przestraszona.
- Rudzia?! - Ucieszył się siatkarz i z trudem podszedł w moją stronę. - Co ty tu robisz? - Maciek rozłożył ramiona jednak nie miałam odwagi by go przytulić.
- Ja? - Spojrzałam na blondynkę która stała już obok nas. - Najwyraźniej przeszkadzam. - Spuściłam wzrok i dałam krok do tyłu. Ledwo co powstrzymałam łzy i wiedziałam że zaraz nie wytrzymam. Muzaj złapał mnie za rękę uniemożliwiając wyjście z tego pomieszczenia. Już miał coś powiedzieć gdy wtrąciła się Małgorzata.
- I wolisz ją ode mnie? Ja tu byłam, przy tobie.. W ogóle gdzie ty masz oczy, chłopcze? Wolisz tego rudzielca?! - Stałam oszołomiona. O czym ona mówi? Jeszcze jej mało że ma Maćka? Musi mi ubliżać? Pękłam... nie dałam rady już dłużej tego znieść. Po moim policzku spłynęła łza. Siatkarz zgromił wzrokiem blondynkę i chwycił moje dłonie w swoje.
- Byłaś przy mnie bo jesteś moją pielęgniarką, za to Ci płacę. - Spojrzał na nią spod byka po czym znów zwrócił głowę w moją stronę. - Tak, wolę tego Rudzielca. - Otarł kroplę z mojego policzka i spojrzał wprost w moje oczy. - Wolę ją bo jest wrażliwa i bardzo delikatna, choć rzadko to pokazuję. Bo ma piękny, promienisty uśmiech, którym zaraża wszystkich w około. Bo w jej błękitne oczy mogę wpatrywać się godzinami. Bo jest słodka gdy się peszy a na jej policzek wkrada się uroczy rumieniec. Wolę ją od ciebie bo to właśnie ją kocham. - Uniosłam swój wzrok i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Nie mogłam uwierzyć że człowiek którego kocham odwzajemnia moje uczucia! W mojej głowie niczym echo rozbrzmiewały słowa ".. bo właśnie Ją kocham". Chłopak bardzo niepewnie objął mnie w tali, jakby bał się że zaraz mu ucieknę i skrócił całkowicie dystans dzielący nasze ciała. - Julka, kocham Cię. - Wyszeptał wprost do mojego ucha i znów nasze spojrzenia się złączyły. Patrzyła na mnie wyczekująco a w jego oczach widziałam lęk ale też iskierki szczęścia które radośnie tańczyły. Moje policzki drgnęły ku górze co było jedynym ruchem który byłam zdolna zrobić. Maciek chwycił mój podbródek i ostatni raz spojrzał w moje oczy po czym powili złączył nasze wargi w delikatnym lecz namiętnym pocałunku. Zamknęłam powieki i oddałam się pocałunkowi. Nie docierały do mnie nawet krzyki Małgorzaty.. liczył się tylko ON i JA. Czułam jak moje serce gwałtownie przyśpieszyło na dotyk jego rąk które błądziły po moich plecach, na dotyk jego ust. Ust których smak tak na prawdę od zawsze chciałam poznać. Gdy zabrakło mi tchu odsunęliśmy się od siebie ale nadal nie oderwałam od niego wzroku. Byłam jak zahipnotyzowana jego brązowymi oczami i miałam wrażenie że chłopak czuję to samo. Nadal nie mogłam uwierzyć że ON jest tylko MÓJ. Żadna inna kobieta nie pozna smaku jego ust bo ON kocha MNIE. Ocknęłam się gdy usłyszałam głośne tupnięcie o podłogę.
- Jesteście bezczelni! - Krzyknęła blondi, my wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia po czym wybuchnęliśmy śmiechem. - A ty.. - Barbi wskazała palcem na Maćka. - Ty jesteś totalnym bezguściem!! - Oburzona trzepnęła drzwiami robiąc przy tym większy hałas niż ja gdy strąciłam wazon. Muzaj cicho się zaśmiał i zamknął drzwi na klucz a moje oczy znów uroniły łzę.
- Ejj, co się stało? - Spytał z troską w głosie i podszedł bliżej aby po chwili się oddalić. - Przepraszam, nie powinienem. - Powiedział i spuścił wzrok.
- To ze szczęścia głupku! - Chwyciłam kołnierz jego koszuli i lekko pociągnęłam do siebie wpijając się w jego usta.
- Kochasz mnie? - Maciek odsuną się ode mnie i spojrzał w moje oczy.
- Kocham... kocham Cię najmocniej na świecie. A ty mnie? - Teraz to ja patrzyłam wyczekująco.
- Kocham Cię jak wariat! - Mocno mnie objął a ja złożyłam pocałunek na jego policzku.
- Gdyby nie wariaci, Ten świat, Nie był by nic wart. - Powiedziałam prawie bezdźwięcznie wtulając się w JEGO ramiona.
The End
Bardzo ciężko jest mi to napisać i robię to z ciężkim sercem bo bardzo związałam się z tym blogiem ale to już koniec losów Julki, Matta, Fabiana i Maćka...
Na początek chciałam bardzo Wam podziękować! Jakieś dwa miesiące temu nawet sobie nie wyobrażałam że KTOŚ poświęci swój czas i będzie czytał moje wypociny. Że KOGOŚ to naprawdę interesuję i że to polubi! Dziękuję wszystkim którzy to czytają ponieważ każda z Was była takim "ktosiem" dzięki któremu na mojej twarzy pojawiał się uśmiech i siła by pisać kolejny rozdział. Bo miałam dla kogo pisać... dla najlepszych czytelniczek na świecie DZIĘKUJĘ!!!
Druga sprawa to zdjęcie które obiecałam wstawić i chcę Was poinformować że wclae o nim nie zapomniałam :P Chciałam opublikować je dopiero w ostatnim rozdziale żeby żadnej z Was nie wystraszyć :D Oto ja i moje przyjaciółka która skłoniła mnie do stworzenia tego bloga i cały czas kontrolowała co tu się dzieję :)
PS. Wasze blogi czytam na bieżąco więc o nowych rozdziałach jeśli macie chwile czasu to informujcie mnie tutaj.
Emm... no to żegnajcie :(
- Dziękuję pani bardzo. - Przyjacielsko się uśmiechnęłam a kobieta wyjęłam z szafki kila Muzjaowych koszulek.
- To ty się tutaj przebierz a ja idę zrobić ciepłe kakao. - Staruszka puściła mi oczko i przymknęłam drzwi. Rozejrzałam się dookoła i dopiero teraz zauważyłam medale wiszące na ścianie oraz regał na którym postawione były przeróżne puchary. Jednak było mi tak zimno że pierwsze co zrobiłam to ubrałam na siebie suche ubranie. Koszula sięgała mi do połowy ud, przesiąknięta była perfumami Maćka które tak dobrze pamiętam. Jeszcze raz obejrzałam "zdobycze" siatkarza i poszłam do kuchni gdzie siedziała już pani Kornelia.
- Chodź, chodź dziecko! Wiedziałam że wybierzesz czarną. Maciuś też ją najbardziej lubi. - Kobieta się zaśmiała wskazując na moje ubranie.
- Eee, myślę że się nie obrazi. - Zawtórowałam jej i usiadłam na krześle. Wzięłam do ręki gorący napój i od razu połowę wypiłam. - To ja może pani pomogę? - Schowałam za ucho niesforny kosmyk włosów i podeszłam do tacki z ciastem na pierogi. Ja formowałam pierogi a pani Kornelia nakładała farszu. Dużo było przy tym śmiechu, szczerze mówiąc bardzo dobrze się dogadywałyśmy. Rozmawiałyśmy o Maćku, o siatkówce, o moich studiach, aż usłyszałam otwierające się drzwi i czyjś śmiech. Jeżeli dobrze usłyszałam był to śmiech kobiecy..
- No idź do niego! - Uśmiechnęłam się kobieta poganiając mnie w stronę przedpokoju.
- Ale moje ręce! - Szybko opłukałam mąkę z dłoni i niepewnie wyszłam z kuchni. Na korytarzu były tylko jakieś adidasy i buty na szpilkach których wcześniej nie zauważyłam. Maciej i jego towarzyszka udali się do salonu skąd było słychać wesołe głosy. Niepewnie złapałam za klamkę i lekko uchyliłam drzwi. Z przyczajki wychyliłam głowę i zobaczyłam Maćka siedzącego na fotelu a obok niego zgrabną blondynkę. Kobieta na oko o jakieś 6, może 7 lat starsza ode mnie, nachyliła się nad atakującym zaplatając włosy na palec. Maciek najwyraźniej czuł się skrępowany i przełknął ślinę. "Niechcący" podsłuchałam ich rozmowę.
- Znakomicie się bawiłam w twoim towarzystwie. - Znów nachyliła się nad siatkarzem, demonstrując swój dekolt. - Nie jesteśmy już dziećmi i myślę że w nocy możemy się bawić równie dobrze. - W tym momencie czułam jak do moich oczu napłynęły łzy a moje dopiero co poukładane serce znów rozpadło się na miliony drobnych kawałeczków. Siatkarz wstał ale nie słyszałam już ich rozmowy, chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Dopiero teraz sobie uświadomiłam dlaczego za każdym razem gdy dotyka mojego ciała przechodzi przez nie dreszcz, dlaczego gdy mnie komplementował dostawałam rumieńce, dlaczego moje serce zaczynało szybciej bić na jego widok. "Ja po prostu go kocham" powiedziałam w myślach i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zaczęłam się zastanawiać po co tu jestem, po co przyjechałam do kogoś, kogo nic nie obchodzę? Odgarnęłam grzywkę z oczu i opuszczając dłoń niechcący zahaczyłam o wazon. Przedmiot spadając zrobił tyle hałasu że chyba pół blogu go słyszało... niestety, dwójka siedząca w salonie również.
- Yyy, niespodzianka? - Powiedziałam a raczej zapytałam zdezorientowana i trochę przestraszona.
- Rudzia?! - Ucieszył się siatkarz i z trudem podszedł w moją stronę. - Co ty tu robisz? - Maciek rozłożył ramiona jednak nie miałam odwagi by go przytulić.
- Ja? - Spojrzałam na blondynkę która stała już obok nas. - Najwyraźniej przeszkadzam. - Spuściłam wzrok i dałam krok do tyłu. Ledwo co powstrzymałam łzy i wiedziałam że zaraz nie wytrzymam. Muzaj złapał mnie za rękę uniemożliwiając wyjście z tego pomieszczenia. Już miał coś powiedzieć gdy wtrąciła się Małgorzata.
- I wolisz ją ode mnie? Ja tu byłam, przy tobie.. W ogóle gdzie ty masz oczy, chłopcze? Wolisz tego rudzielca?! - Stałam oszołomiona. O czym ona mówi? Jeszcze jej mało że ma Maćka? Musi mi ubliżać? Pękłam... nie dałam rady już dłużej tego znieść. Po moim policzku spłynęła łza. Siatkarz zgromił wzrokiem blondynkę i chwycił moje dłonie w swoje.
- Byłaś przy mnie bo jesteś moją pielęgniarką, za to Ci płacę. - Spojrzał na nią spod byka po czym znów zwrócił głowę w moją stronę. - Tak, wolę tego Rudzielca. - Otarł kroplę z mojego policzka i spojrzał wprost w moje oczy. - Wolę ją bo jest wrażliwa i bardzo delikatna, choć rzadko to pokazuję. Bo ma piękny, promienisty uśmiech, którym zaraża wszystkich w około. Bo w jej błękitne oczy mogę wpatrywać się godzinami. Bo jest słodka gdy się peszy a na jej policzek wkrada się uroczy rumieniec. Wolę ją od ciebie bo to właśnie ją kocham. - Uniosłam swój wzrok i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Nie mogłam uwierzyć że człowiek którego kocham odwzajemnia moje uczucia! W mojej głowie niczym echo rozbrzmiewały słowa ".. bo właśnie Ją kocham". Chłopak bardzo niepewnie objął mnie w tali, jakby bał się że zaraz mu ucieknę i skrócił całkowicie dystans dzielący nasze ciała. - Julka, kocham Cię. - Wyszeptał wprost do mojego ucha i znów nasze spojrzenia się złączyły. Patrzyła na mnie wyczekująco a w jego oczach widziałam lęk ale też iskierki szczęścia które radośnie tańczyły. Moje policzki drgnęły ku górze co było jedynym ruchem który byłam zdolna zrobić. Maciek chwycił mój podbródek i ostatni raz spojrzał w moje oczy po czym powili złączył nasze wargi w delikatnym lecz namiętnym pocałunku. Zamknęłam powieki i oddałam się pocałunkowi. Nie docierały do mnie nawet krzyki Małgorzaty.. liczył się tylko ON i JA. Czułam jak moje serce gwałtownie przyśpieszyło na dotyk jego rąk które błądziły po moich plecach, na dotyk jego ust. Ust których smak tak na prawdę od zawsze chciałam poznać. Gdy zabrakło mi tchu odsunęliśmy się od siebie ale nadal nie oderwałam od niego wzroku. Byłam jak zahipnotyzowana jego brązowymi oczami i miałam wrażenie że chłopak czuję to samo. Nadal nie mogłam uwierzyć że ON jest tylko MÓJ. Żadna inna kobieta nie pozna smaku jego ust bo ON kocha MNIE. Ocknęłam się gdy usłyszałam głośne tupnięcie o podłogę.
- Jesteście bezczelni! - Krzyknęła blondi, my wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia po czym wybuchnęliśmy śmiechem. - A ty.. - Barbi wskazała palcem na Maćka. - Ty jesteś totalnym bezguściem!! - Oburzona trzepnęła drzwiami robiąc przy tym większy hałas niż ja gdy strąciłam wazon. Muzaj cicho się zaśmiał i zamknął drzwi na klucz a moje oczy znów uroniły łzę.
- Ejj, co się stało? - Spytał z troską w głosie i podszedł bliżej aby po chwili się oddalić. - Przepraszam, nie powinienem. - Powiedział i spuścił wzrok.
- To ze szczęścia głupku! - Chwyciłam kołnierz jego koszuli i lekko pociągnęłam do siebie wpijając się w jego usta.
- Kochasz mnie? - Maciek odsuną się ode mnie i spojrzał w moje oczy.
- Kocham... kocham Cię najmocniej na świecie. A ty mnie? - Teraz to ja patrzyłam wyczekująco.
- Kocham Cię jak wariat! - Mocno mnie objął a ja złożyłam pocałunek na jego policzku.
- Gdyby nie wariaci, Ten świat, Nie był by nic wart. - Powiedziałam prawie bezdźwięcznie wtulając się w JEGO ramiona.
The End
Bardzo ciężko jest mi to napisać i robię to z ciężkim sercem bo bardzo związałam się z tym blogiem ale to już koniec losów Julki, Matta, Fabiana i Maćka...
Na początek chciałam bardzo Wam podziękować! Jakieś dwa miesiące temu nawet sobie nie wyobrażałam że KTOŚ poświęci swój czas i będzie czytał moje wypociny. Że KOGOŚ to naprawdę interesuję i że to polubi! Dziękuję wszystkim którzy to czytają ponieważ każda z Was była takim "ktosiem" dzięki któremu na mojej twarzy pojawiał się uśmiech i siła by pisać kolejny rozdział. Bo miałam dla kogo pisać... dla najlepszych czytelniczek na świecie DZIĘKUJĘ!!!
Druga sprawa to zdjęcie które obiecałam wstawić i chcę Was poinformować że wclae o nim nie zapomniałam :P Chciałam opublikować je dopiero w ostatnim rozdziale żeby żadnej z Was nie wystraszyć :D Oto ja i moje przyjaciółka która skłoniła mnie do stworzenia tego bloga i cały czas kontrolowała co tu się dzieję :)
(Ja jestem tą w białych spodenkach jak coś xd) |
Emm... no to żegnajcie :(
niedziela, 31 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTY
Droga do Bydgoszczy bardzo mi się dłużyła a co najgorsze nie mogłam usnąć! Prawie zawsze przesypiam podróże a dzisiaj jak na złość nie chciało mi się spać. Siedziałam na początku autokaru i założyłam sobie słuchawki na uszy tak jak prawie wszyscy siatkarze. Na drodze był spory korek więc pod halą byliśmy trochę później niż było to zaplanowane. Nie było czasu na trening, jedynie mała rozgrzewka i jedziemy z tymi Grekami!
- Dawać chłopaki! Żurek spokojnie w obronie, bez nerwów. - Pan Andrzej uspokajał naszych zawodników w pierwszej przerwie technicznej przy prowadzeniu przeciwnika. Wszystkie sety były do siebie podobne. Prawie przez całego seta szliśmy punkt za punkt a gdy zbliżaliśmy się do granicy dwudziestu punktów, Grecy wychodzili na prowadzenie i zgarniali partię. Całe widowisko zakończyło się przegraną Polaków 3-0 ale nikt nie narzekał ponieważ w Lidze Europejskiej nasz bilans meczowy przedstawiał się w miarę dobrze. Na 4 spotkania 2 wygrane i 2 porażki. Jak już siatkarze udzielili wywiadów, rozdali autografy i przebrali się, byliśmy gotowi na drogę powrotną. Szczerze mówiąc myślałam że zostaniemy w Bydgoszczy na noc a rano spokojnie wrócimy do Spały żeby tam się pożegnać ale trener widocznie miał inne plany które bardzo mi pasowały. W drodze powrotnej atmosfera była znacznie luźniejsza niż przedtem. Każdy wymieniał się numerami telefonów żeby nie tracić ze sobą kontaktu. O dziwo nawet mój numer był przydatny Ferensowi!
- Mańka! Za niedługo żeni się mój brat no i na weselu będzie potrzebny fotograf no i wiesz.. - Głośno się roześmiałam i zapisałam mu swój numer na jego dłoni niezmywalnym markerem. A co, jak chciał to niech teraz ma. W połowie drogi do Spały moje powieki stały się ciężkie i same się zamykały.
- Pora wstać, pora wstać! Wszystkie dzwony biją... - Ferens wraz z Dryją zaczęli śpiewać (jeśli można to nazwać śpiewem) wprost do mojego ucha gdy nasz pojazd się zatrzymał.
- A nie mogliście nie budząc mojej skromnej osoby, przenieść mnie do mojego łóżeczka? Unikając przy tym tego darcia japy i każdy by był zadowolony? - Wojtek popatrzył na Dawida, Dawid na Wojtak i nagle parsnęli niepohamowanym śmiechem a ja leniwie wygramoliłam się z autokaru. Gdy doszłam do drzwi swojego pokoju spostrzegłam że przez dolną szparę przenika światło. Oho, coś tam się dzieję bo ja światła nie zapalałam. Gwałtownie otworzyłam drzwi i głośno krzyknęłam.
- Mam Was! - Przerażone miny siatkarzy przyprawiły mnie o uśmiech. Tak jak myślałam w moim pokoju siedział Igła, Ziomek, Winiar, Fabian i jeszcze kilku wielkoludów. - Co wy tu robicie? Ładnie to się tak włamywać? - Spytałam wpychając się na łóżko między Kubiakiem a Kurkiem.
- Zaraz włamywać. - Oburzył się kapitan. - To taki komitet powitalny. - Wyjął zza pleców duże opakowanie lodów i kilka łyżeczek.
- Jesteście nienormalni... ale kochani. - Pokazałam rząd swoich białych zębów i zabrałam się za jedzenie. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, były sesje zdjęciowe, ale moje zmęczenie dało mi się we znaki.
- Wiem że jutro się jeszcze zobaczymy ale już za tobą tęsknie. - Krzysiek mocno mnie przytulił i wyszedł jako ostatni z towarzystwa. Wzięłam szybki prysznic i nawet nie pakując walizki położyłam się do łóżka. Rano budzik zadzwonił wcześniej niż zwykle ale to było zaplanowane. Przebrana już w wyjściowe ciuchy zaczęłam sprzątać swoje rzeczy. Gdy prawie wszystko już schowałam do walizki, przypomniałam sobie o małym upominku dla moich siatkarzy. Wzięłam do ręki album który kiedyś kupiłam i chronologicznie poukładałam w nim zdjęcia. Uwieczniłam na nich wszystkie niezapomniane chwile z chłopakami. Nie obyło się bez samojebki z Kłosem, zdjęć z ogniska, naszej pierwszej imprezy u Ziomka i Igły i z wielu innych ciekaw wydarzeń. Jeszcze raz upewniłam się czy na pewno wszystko wzięłam i zeszłam na stołówkę która o tej porze świeciła pustkami. Podeszłam do naszego stolika przy którym zawsze siedzieliśmy i zostawiłam na nim album i krótki liścik. Rozejrzałam się dookoła wspominając momenty gdy to miejsce było pełne ludzi. Malował mi się obraz Kurka narzekającego na brokuły, zaspanego Winiara i Krzyśka sypiącego suchymi kawałami. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza którą szybko otarłam i stanowczym krokiem udałam się do pokoju pana Andrzeja. Przed drzwiami byłam dokładnie o wyznaczonej godzinie czyli punkt 7.00.
- Dzień dobry. - Lekko się uśmiechnęłam, wchodząc do środka.
- Witam. Żal wyjeżdżać, prawda? - Mężczyzna głośno westchnął spoglądając za okno.
- Widzę że panu też ciężko się rozstać ze Spałą. - Powędrowałam swoimi oczyma za wzrokiem trenera.
- A no ciężko.. Ale nie czas na sentymenty! - Posłał mi promienisty uśmiech i usiadł za biurkiem. Rozliczyliśmy się za moją pracę i pan Andrzej wypłacił mi sporą kwotę pieniędzy. Pożegnałam się z moim byłym pracodawcą i wyszłam z budynku puki wszyscy spali. Byłam pewno że nie zniosę pożegnania z moimi przyjaciółmi, dlatego postanowiłam wyjechać wcześniej, niepostrzeżenie. Ostatni raz wciągnęłam w płuca świeże, spalskie powietrze i weszłam do taksówki.
- Dzień dobry. Proszę na dworzec kolejowy. - Przywitałam się z kierowcą i po chwili wyruszyliśmy. - Żegnaj Spało.. - Wyszeptałam prawie bezdźwięcznie. Tak jakoś smutno mi się zrobiło myśląc że rozstałam się z siatkarzami ale z drugiej strony wreszcie zobaczę się z Anką, może do dziadków pojadę w te ostatnie dni wakacji? Oparłam głowę o szybę, przyglądając się pięknym krajobrazom. Nie wiem skąd, bo przecież do sklepu i lodziarni szło się w przeciwną stronę, ale skądś kojarzyłam tą drogę. Wyprostowałam się i podniosłam głowę a moim oczom ukazał się park linowy. Tak, teraz już wiem dlaczego ta droga wydawała się być znajomą. Kurczowo ściskałam łańcuszek wiszący na mojej szyi, przypominając sobie rozmowę z Maćkiem właśnie w tym parku. W naszym parku.
"- Daj, pomogę Ci niezdaro. - Roześmiał się i przypiął mnie do liny. - Ale na pewno chcesz tam wejść? - Spytał całkiem poważnie z troską w głosie.
- Zaraz włamywać. - Oburzył się kapitan. - To taki komitet powitalny. - Wyjął zza pleców duże opakowanie lodów i kilka łyżeczek.
- Jesteście nienormalni... ale kochani. - Pokazałam rząd swoich białych zębów i zabrałam się za jedzenie. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, były sesje zdjęciowe, ale moje zmęczenie dało mi się we znaki.
- Wiem że jutro się jeszcze zobaczymy ale już za tobą tęsknie. - Krzysiek mocno mnie przytulił i wyszedł jako ostatni z towarzystwa. Wzięłam szybki prysznic i nawet nie pakując walizki położyłam się do łóżka. Rano budzik zadzwonił wcześniej niż zwykle ale to było zaplanowane. Przebrana już w wyjściowe ciuchy zaczęłam sprzątać swoje rzeczy. Gdy prawie wszystko już schowałam do walizki, przypomniałam sobie o małym upominku dla moich siatkarzy. Wzięłam do ręki album który kiedyś kupiłam i chronologicznie poukładałam w nim zdjęcia. Uwieczniłam na nich wszystkie niezapomniane chwile z chłopakami. Nie obyło się bez samojebki z Kłosem, zdjęć z ogniska, naszej pierwszej imprezy u Ziomka i Igły i z wielu innych ciekaw wydarzeń. Jeszcze raz upewniłam się czy na pewno wszystko wzięłam i zeszłam na stołówkę która o tej porze świeciła pustkami. Podeszłam do naszego stolika przy którym zawsze siedzieliśmy i zostawiłam na nim album i krótki liścik. Rozejrzałam się dookoła wspominając momenty gdy to miejsce było pełne ludzi. Malował mi się obraz Kurka narzekającego na brokuły, zaspanego Winiara i Krzyśka sypiącego suchymi kawałami. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza którą szybko otarłam i stanowczym krokiem udałam się do pokoju pana Andrzeja. Przed drzwiami byłam dokładnie o wyznaczonej godzinie czyli punkt 7.00.
- Dzień dobry. - Lekko się uśmiechnęłam, wchodząc do środka.
- Witam. Żal wyjeżdżać, prawda? - Mężczyzna głośno westchnął spoglądając za okno.
- Widzę że panu też ciężko się rozstać ze Spałą. - Powędrowałam swoimi oczyma za wzrokiem trenera.
- A no ciężko.. Ale nie czas na sentymenty! - Posłał mi promienisty uśmiech i usiadł za biurkiem. Rozliczyliśmy się za moją pracę i pan Andrzej wypłacił mi sporą kwotę pieniędzy. Pożegnałam się z moim byłym pracodawcą i wyszłam z budynku puki wszyscy spali. Byłam pewno że nie zniosę pożegnania z moimi przyjaciółmi, dlatego postanowiłam wyjechać wcześniej, niepostrzeżenie. Ostatni raz wciągnęłam w płuca świeże, spalskie powietrze i weszłam do taksówki.
- Dzień dobry. Proszę na dworzec kolejowy. - Przywitałam się z kierowcą i po chwili wyruszyliśmy. - Żegnaj Spało.. - Wyszeptałam prawie bezdźwięcznie. Tak jakoś smutno mi się zrobiło myśląc że rozstałam się z siatkarzami ale z drugiej strony wreszcie zobaczę się z Anką, może do dziadków pojadę w te ostatnie dni wakacji? Oparłam głowę o szybę, przyglądając się pięknym krajobrazom. Nie wiem skąd, bo przecież do sklepu i lodziarni szło się w przeciwną stronę, ale skądś kojarzyłam tą drogę. Wyprostowałam się i podniosłam głowę a moim oczom ukazał się park linowy. Tak, teraz już wiem dlaczego ta droga wydawała się być znajomą. Kurczowo ściskałam łańcuszek wiszący na mojej szyi, przypominając sobie rozmowę z Maćkiem właśnie w tym parku. W naszym parku.
"- Daj, pomogę Ci niezdaro. - Roześmiał się i przypiął mnie do liny. - Ale na pewno chcesz tam wejść? - Spytał całkiem poważnie z troską w głosie.
- Pff, myślałeś że wymięknę? - Wystawiłam mu języka i szybko poszłam w stronę rozwieszonych na drzewach lin. Było już ciemno ale wszystko było dokładnie oświetlone. Gdy wspięłam się wyżej widok był piękny, aż zatykało wdech w piersiach.
- Mam Cię! - Maciek złapał mnie od tyłu w tali a ja podskoczyłam.
- Głupku, przestraszyłeś mnie. - Siatkarz zrobił smutną minkę a ja nie mogłam się na niego gniewać.
- Podoba Ci się? - Spytał a ja zrobiłam z ust dzióbek.
- Czy ja wiem... No pewnie że tak! - Mocno go uścisnęłam zahaczając swoją ręką o jego hak. - Ałaa! Osz ty...- Złapałam się za dłoń i zmrużyłam oczy. - Lepie wiej. - Chłopak dał kilka kroków do tyłu cały czas się śmiejąc a ja zaczęłam go gonić. "
Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie ten niezwykły wieczór a w mojej głowie narodził się szalony pomysł, a raczej pomysł spełnienia obietnicy. Wyciągnęłam z kieszeni moją komórkę i wybrałam numer Kłosa. Wiedziałam że będę miała przypał że pojechałam bez pożegnania, ale co ja poradzę? W momentach w których wiem że kogoś mogę już nigdy nie zobaczyć a bardzo się do niego przyzwyczaiłam po prostu wiem że się rozkleję a nie chciałam tego robić bo było by mi jeszcze trudniej opuścić to miejsce. Po kilku sygnałach środkowy wreszcie odebrał.
- Mańka wiesz która jest godzina? Czy ty kobieto cierpisz na bezsenność? - Usłyszałam zaspany głos Karola.
Dziś trochę dłuższy rozdział bo wczoraj nic nie dodałam, ale sami rozumiecie.. mecz i te sprawy :D
Jurto lub pojutrze wyjaśni się sprawa "niespełnionej obietnicy", tajemniczej Gosi i będzie wielkie buuum! A przynajmniej mam taką nadzieję :)
Wczorajszy mecz był niesamowity i szczerze mówiąc dawno nie widziałam takich rozbitych Serbów! Co prawda kibicowałam przed telewizorem ale aż miałam ciarrry jak słyszałam nasz hymn śpiewany przez 62 tysiące gardeł i Pieśń o Małym Rycerzu <3
Pozdrawiam ;*
PS. Brawa dla Iranu!!
PPS. Dziś urodziny obchodzi jeden z Resoviaków i reprezentantów naszego kraju. Sto lat Dawid!
czwartek, 28 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY CZWARTY
Spojrzałam na zegarek stojący na szafce. Godzina 16.30 czyli czas zbierać się na hale. Po drodze nikogo nie zauważyłam co oznaczało że wszyscy już są i jak zwykle się spóźnię. Wychyliłam głowę zza drzwi do hali i zobaczyłam że trenerzy stoją odwróceni plecami do wejścia. Skradałam się niczym różowa pantera i weszłabym niezauważalnie gdyby nie jakże kochany Krzysiek.
- Nie żebym coś sugerował ale za spóźnialstwo są dodatkowe kółka. - Igła kiwną głową w moją stronę przyciągając uwagę pana Andrzeja.
- Ale.. ale ja tylko w łazience byłam! - Powiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy.
- Nie żebym coś sugerował ale za obijanie się na treningu też są dodatkowe kółka. - Wtrącił Kubiak a ja posłałam mu piękny uśmiech. Trener pokręcił tylko głową i wrócił do rozmowy. Gdy każdy się rozgrzał, przyszedł czas na prawdziwy pojedynek. Słyszałam nawet jak Kłos zakładał się z Ferensem która drużyna wygra. Uuu wysoka stawka - czekolada... na bogato! Ja oczywiście trzymałam kciuki za starszych siatkarzy ale tylko i wyłącznie przez sentyment. Antiga dał szansę zagrać każdemu z zawodników przy okazji eksperymentując swój skład przed Mundialem. Zdjęć dużo nie zrobiłam bo i tak zawsze wstawiam tylko kilka na stronę a po jakimś czasie naprawdę dużo się tego zbiera. Siedziałam na trybunach i wlepiłam swój wzrok w boisko choć nie specjalnie obserwowałam grę chłopaków. Cały czas miałam w głowię tę dziewczynę o której mówiła babcia Maćka. Nawet jeżeli by to była dziewczyna czy koleżanka Muzaja to nie powinnam robić mu żadnych wyrzutów i zachowywać się normalnie. Przecież on jest moim przyjacielem co ustaliliśmy na samym początku naszej znajomości, więc ma prawo spotykać się z dziewczynami a mi nic do tego. Choć nie powiem, trochę smutno by było jakby kogoś miał i nawet mi nic o niej nie wspomniał.
- Mańka!! - Z moich przemyśleć wyrwał mnie głos Bartka. Spojrzałam w jego stronę a tuż obok mojej głowy przeleciała piłka.
- Niech zgadnę... Drzyzga!! - Głośno się wydarłam a wszyscy zaczęli się śmiać prócz sprawcy zamachu na moje życie. Pokiwałam głową z politowaniem patrząc na wystraszoną minę rozgrywającego i podałam im piłkę. Znów zaczęłam dumać, zapominając o całym świecie. Nawet nie zauważyłam jak obok mnie pojawił się Nowakowski.
- Nad czym myślisz? - Zapytał środkowy, bawiąc się plastrem na palcu.
- Tak ogólnie. - Westchnęłam widząc pytające spojrzenie. - No bo wiesz.. to już ostatni tydzień z wami. Wakacje się kończą, muszę iść na studia i nie wiem czy jeszcze kiedyś będę mogła was wszystkich zobaczyć. Chociaż uczelnie mam w Rzeszowie więc na mecze Resovii chodziła będę, ale takiego Kurka to ja mogę ostatni raz na oczy widzieć. A z kadrą B to już na pewno się nie zobaczę. - Żaliłam się Piotrkowi a ten siedział i uważnie mnie słuchał.
- Ej, ale nie będzie tak źle. Zawsze możesz wpaść jak będziemy grać z Kędzierzynem to zobaczysz się z Gumą, Możdżonkiem. Z Maćkiem też możesz się spotkać, przecież ze Skrą grać na pewno będziemy. Czasem my możemy Cię odwiedzić! - Na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech bo w sumie Cichy dobrze gada.
- A czemu ty nie grasz?! - Nagle zadałam to pytanie. Rozejrzałam się po hali a tu nikogo nie było.
- Tak się zamyśliłaś że nawet nie zauważyłaś jak skończyliśmy grać. - Zaśmiał się środkowy a ja mu zawtórowałam. Piotrek udał się do szatni a ja poszłam od razu na kolację. Posiłek zjadam z tymi wielkoludami, cieszącymi się jak dzieci że pokonali podopiecznych pana Andrzeja. Jak już się najadłam poszłam do swojego pokoju aby się wykąpać i przebrać w piżamę. Włączyłam sobie jakąś komedię ale że nie było w niej nic śmiesznego szybko usnęłam. Kolejne dni w Spale mijały prawie tak samo. Śniadanie, trening, obiad, spacer lub granie w karty z chłopakami, potem znów trening, kolacja, jakiś maraton filmowy, rozmowa z Anką i Maćkiem i spać. Mogłoby się wydawać że nudny był ten tydzień ale to tylko złudzenie. Każda chwila spędzona z tymi ludźmi była przepełniona dobrą atmosferą. Bardzo przywiązałam się do chłopaków a w szczególności do Igły ale cóż... czas szybko minął i już jutro miałam pożegnać się z przyjaciółmi i wyruszyć na ostatni mecz z kadrą B jako ich fotograf.
Hej :) Kochani jak Wam podobają się losy Julki ?? Przepraszam ze taki krótki rozdział :(
Następny postaram się żeby był długi i ciekawy ;) Zbliżają się MŚ już za 2 dni :D Cieszycie się? Bo ja bardzo i mam nadzieje, że chociaż w internecie można będzie oglądać za darmo :/
UWAGA UWAGA !! Wpadłam na szalony pomysł ;) Jest już prawie 7200 wyświetleń i jeżeli będzie ponad 7500 dodam swoje zdjęcie i mojej przyjaciółki dzięki której zaczęłam pisać bloga :D Co Wy na to?
Hej :) Kochani jak Wam podobają się losy Julki ?? Przepraszam ze taki krótki rozdział :(
Następny postaram się żeby był długi i ciekawy ;) Zbliżają się MŚ już za 2 dni :D Cieszycie się? Bo ja bardzo i mam nadzieje, że chociaż w internecie można będzie oglądać za darmo :/
UWAGA UWAGA !! Wpadłam na szalony pomysł ;) Jest już prawie 7200 wyświetleń i jeżeli będzie ponad 7500 dodam swoje zdjęcie i mojej przyjaciółki dzięki której zaczęłam pisać bloga :D Co Wy na to?
środa, 27 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI
Podróż z Gdańska minęła nam w znakomitych humorach. Ferens cieszył się z MVP, pan Andrzej jak w sumie każdy z wygranego meczu, a ja cieszyłam się że jeszcze trochę czasu będę mogła spędzić z siatkarzami. Po kilku godzinach jazdy byliśmy już w naszym hotelu w Spale. Dzień był bardzo męczący więc nie miała problemu z zaśnięciem. Rano, gdy tylko wstałam postanowiłam zadzwonić do rodziców i powiedzieć kiedy wracam i zobaczyć co słychać w domu.
- Cześć mamo! Stęskniłaś się za najukochańszą córeczką? - Powiedziałam radośnie przeczesując włosy.
- Julka, dziecko kochane czemuś się wczoraj nie odezwała? - Głośno westchnęła. - No, powiem Ci że chłopaki się wczoraj spisali na medal. Tata jak oglądał mecz to co chwile komentował. Nadawał prawie tak samo jak ty. - Rodzicielka się zaśmiała a ja jej zawtórowałam.
- Coo? Nudo beze mnie? - Wyszczerzyłam się do słuchawki. - Ale spokojnie za tydzień już będę. Kadra rozegra jeszcze jedno spotkanie z Grecją i żegnajcie spalskie lasy.. - Teatralnie pociągnęłam nosem na znak zawodu. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę ale mama musiała kończyć i jak codziennie udać się do pracy. Schowałam komórkę do kieszeni spodni i poszłam na śniadanie.
- Dzień dobry - Przywitałam się z wszystkimi i zajęłam miejsce koło Igły.
- Cześć. - Powiedział zaspany Winiar i położył głowę na stole.
- Halo, halo! Jedziemy nie śpimy! - Wydarłam się wprost do jego ucha a ten zgromił mnie wzrokiem. Słodko się uśmiechnęłam i posłałam pytające spojrzenie Krzyśkowi.
- Oglądaliśmy wczoraj mecz, a że temu inteligentowi chciało się spać to sobie kawę wypił o 21.00 i potem do północy usnąć nie mógł. - Libero stłumił śmiech więc dla swojego bezpieczeństwa zrobiłam to samo. Jak już zjadłam śniadanie chciałam iść na krótki spacer ale musiałam chwilę poczekać aż każdy zje ponieważ trenerzy obu drużyn (Pan Andrzej i Stefan) mieli coś ważnego do przekazania. Grzecznie poczekałam aż siatkarz się najedzą -nie powiem, trochę to zajęło- i głos zabrał Kowal.
- Wraz ze Stefanem postanowiliśmy zaaranżować mecz pomiędzy Kadrą B a waszymi starszymi kolegami. Krótko mówiąc, po treningu siłowym macie wolne a przed kolacją rozegracie coś w stylu sparingu, ok? - Każdy przytakną oprócz naburmuszonego Ignaczaka.
- A temu co? - Kłos uniósł jedną brew.
- Pewnie dąsa się za to "starsi koledzy". - Roześmiał się... Nowakowski? Woow szkoda że tego nie uwieczniłam.
- A żebyś wiedział! - Krzysiek zaplótł ręce na piersiach ale długo tak nie wytrzymał i po chwili rozdźwięczał głośny śmiech. Wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę ale nikt się tym nie przejmował. Chyba już żeśmy się już przyzwyczaili do robienia sobie lipy.
- Nuuudzie mi się. - Marudził Ziomek gdy siedzieliśmy naszą "paczką" w Kurkowym pokoju. - Może przejdziemy się do sklepu? Aż żal siedzieć w hotelu jak taka ładna pogoda. - Rzucił papierkiem w stronę kosza.
- Czemu nie? I tak miałem iść bo słodycze mi się skończyły. - Bartek otworzył szafkę i wyjął opakowanie po ciastkach które po chwili znalazło się OBOK kosza.
- Woow, Michael Jordan by się nie powstydził. - Możdżonek zacisnął usta żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Ładnie to tak wżerać ciasta samemu?! - Zrobiłam groźną minkę a siatkarz uniósł ręce w geście obronnym.
- Ale Piotrek też jadł! - Szybko odpowiedział a ja przeniosłam wzrok na tego drugiego.
- To może chodźmy do tego sklepu? - Spytał z nadzieją i wstał z łóżka. Reszta siatkarzy cicho się zaśmiała i podążyła za Piterem. Po drodze nie obyło się bez narobienia mi wstydu...
- Rudy, rudy, rudy ryyydz! Jaka piękna sztuukaa! - Bartek zaczął się drzeć na cały regulator i objął mnie ramieniem. Czerwona za złości strzepnęłam jego rękę z mojego barku i zasłoniłam dłonią jego usta.
- Rudy, rudy, rudy ryyydz! Tylko spuszcza oczyy! Rudy, rudy, rudy rydz. Gniewa się i booczy. - Cicho zanucił Igła za co oberwał w bok. Na moje szczęście rudzielców w naszym gronie było dwóch, a z racji tej że tym drugim był Guma, Krzyśkowi zrzedła mina. Dalsza część naszej wyprawy minęła "spokojnie".. no może z wyjątkiem wyścigów w wózkach z Biedry, ale to chyba już norma. Zrobiłam sobie tygodniowy zapas słodyczy więc wróciliśmy na trening. Znaczy ja na trening a te wielkoludy na basen. Zostawiłam zakupy w swoim pokoju i poszłam na siłownie gdzie siatkarz zaczynali ćwiczyć. Zrobiłam kilka zdjęć a że mi się nudziło to pojeździłam na rowerku. Kondycji to ja nie mam więc szybko dałam sobie spokój i poszłam się przebrać i pod prysznic. Siatkarze mieli się zmierzyć dopiero wieczorem więc miałam sporo czasu dla siebie. Włączyłam laptopa i słuchając muzykę przeglądałam facebook'a. Nie było nikogo ciekawego więc weszłam na skaypa i zobaczyłam że Maciek jest dostępny. Zdjęłam turban z włosów i nawiązałam połączenie.
- Cześć! Jak tam? - Uśmiech nie schodził mi z ust, chyba się od niego zaraziłam.
- Heej! - Radośnie mnie przywitał. - U mnie w porządku a u ciebie? Bardzo tęsknisz czy tylko trochę? - Zadziornie się uśmiechnął i charakterystycznie poruszył brwiami co wywołało mój śmiech.
- Umieram z tęsknoty mój Romeo! - Powiedziałam czulę po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. No co? Imię Julia zobowiązuję. Gdy już żeśmy się ogarnęli, chłopak długo mi się przyglądał po czym uroczo uśmiechnął. - Co Cię tak cieszy? - Przymrużyłam oczy i wlepiłam swój wzrok w siatkarza.
- Czyli wisiorek się podoba? - Powiedział nieśmiało a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Odkąd mi go podarował, zdejmowałam go tylko podczas kąpieli.
- Mówiłam Ci że jest śliczny. Przynosi mi szczęście, wiesz? - Ścisnęłam go w dłoniach i uniosłam kącik swoich ust, nie podnosząc wzroku.
- Maciek, Gosia przyszła! - Usłyszałam głos starszej pani i stukot obcasów.
- Przepraszam moja Julio ale muszę już kończyć. Paa. - Wysłał mi buziaka i rozłączył się zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Pa.. - Cicho wyszeptałam zamykając laptopa. Chyba dopiero teraz doszły do mnie słowa babci Muzaja. - Jaka Gosia?! - Niemalże krzyknęłam i aż poderwałam się z łóżka. To jakaś jego ciocia..? Nie, to raczej mogę wykluczyć. Ale przecież nie uwierzę że Maciek znalazł sobie dziewczynę i mi nic nie powiedział. Zresztą o czym ja mówię? Przecież Maciek nie ma żadnej dziewczyny! Nie żebym była zazdrosna ale ciśnienie mi podskoczyło przez tą 'Gosię'..
Wreszcie coś mi się udało napisać :D Przepraszam za moją wcześniejszą nieobecność ale Wasze bligii staram się czytać na bieżąco :*
Małgorzatka.... xD Nowa bohaterka się podoba? Trochę tajemnicza ale w kolejnych rozdziałach wszystko się wyjaśni... Gosia namiesza w życiu Maćka czy to może zwykłe nieporozumienie?
- Nuuudzie mi się. - Marudził Ziomek gdy siedzieliśmy naszą "paczką" w Kurkowym pokoju. - Może przejdziemy się do sklepu? Aż żal siedzieć w hotelu jak taka ładna pogoda. - Rzucił papierkiem w stronę kosza.
- Czemu nie? I tak miałem iść bo słodycze mi się skończyły. - Bartek otworzył szafkę i wyjął opakowanie po ciastkach które po chwili znalazło się OBOK kosza.
- Woow, Michael Jordan by się nie powstydził. - Możdżonek zacisnął usta żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Ładnie to tak wżerać ciasta samemu?! - Zrobiłam groźną minkę a siatkarz uniósł ręce w geście obronnym.
- Ale Piotrek też jadł! - Szybko odpowiedział a ja przeniosłam wzrok na tego drugiego.
- To może chodźmy do tego sklepu? - Spytał z nadzieją i wstał z łóżka. Reszta siatkarzy cicho się zaśmiała i podążyła za Piterem. Po drodze nie obyło się bez narobienia mi wstydu...
- Rudy, rudy, rudy ryyydz! Jaka piękna sztuukaa! - Bartek zaczął się drzeć na cały regulator i objął mnie ramieniem. Czerwona za złości strzepnęłam jego rękę z mojego barku i zasłoniłam dłonią jego usta.
- Rudy, rudy, rudy ryyydz! Tylko spuszcza oczyy! Rudy, rudy, rudy rydz. Gniewa się i booczy. - Cicho zanucił Igła za co oberwał w bok. Na moje szczęście rudzielców w naszym gronie było dwóch, a z racji tej że tym drugim był Guma, Krzyśkowi zrzedła mina. Dalsza część naszej wyprawy minęła "spokojnie".. no może z wyjątkiem wyścigów w wózkach z Biedry, ale to chyba już norma. Zrobiłam sobie tygodniowy zapas słodyczy więc wróciliśmy na trening. Znaczy ja na trening a te wielkoludy na basen. Zostawiłam zakupy w swoim pokoju i poszłam na siłownie gdzie siatkarz zaczynali ćwiczyć. Zrobiłam kilka zdjęć a że mi się nudziło to pojeździłam na rowerku. Kondycji to ja nie mam więc szybko dałam sobie spokój i poszłam się przebrać i pod prysznic. Siatkarze mieli się zmierzyć dopiero wieczorem więc miałam sporo czasu dla siebie. Włączyłam laptopa i słuchając muzykę przeglądałam facebook'a. Nie było nikogo ciekawego więc weszłam na skaypa i zobaczyłam że Maciek jest dostępny. Zdjęłam turban z włosów i nawiązałam połączenie.
- Cześć! Jak tam? - Uśmiech nie schodził mi z ust, chyba się od niego zaraziłam.
- Heej! - Radośnie mnie przywitał. - U mnie w porządku a u ciebie? Bardzo tęsknisz czy tylko trochę? - Zadziornie się uśmiechnął i charakterystycznie poruszył brwiami co wywołało mój śmiech.
- Umieram z tęsknoty mój Romeo! - Powiedziałam czulę po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. No co? Imię Julia zobowiązuję. Gdy już żeśmy się ogarnęli, chłopak długo mi się przyglądał po czym uroczo uśmiechnął. - Co Cię tak cieszy? - Przymrużyłam oczy i wlepiłam swój wzrok w siatkarza.
- Czyli wisiorek się podoba? - Powiedział nieśmiało a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Odkąd mi go podarował, zdejmowałam go tylko podczas kąpieli.
- Mówiłam Ci że jest śliczny. Przynosi mi szczęście, wiesz? - Ścisnęłam go w dłoniach i uniosłam kącik swoich ust, nie podnosząc wzroku.
- Maciek, Gosia przyszła! - Usłyszałam głos starszej pani i stukot obcasów.
- Przepraszam moja Julio ale muszę już kończyć. Paa. - Wysłał mi buziaka i rozłączył się zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Pa.. - Cicho wyszeptałam zamykając laptopa. Chyba dopiero teraz doszły do mnie słowa babci Muzaja. - Jaka Gosia?! - Niemalże krzyknęłam i aż poderwałam się z łóżka. To jakaś jego ciocia..? Nie, to raczej mogę wykluczyć. Ale przecież nie uwierzę że Maciek znalazł sobie dziewczynę i mi nic nie powiedział. Zresztą o czym ja mówię? Przecież Maciek nie ma żadnej dziewczyny! Nie żebym była zazdrosna ale ciśnienie mi podskoczyło przez tą 'Gosię'..
Wreszcie coś mi się udało napisać :D Przepraszam za moją wcześniejszą nieobecność ale Wasze bligii staram się czytać na bieżąco :*
Małgorzatka.... xD Nowa bohaterka się podoba? Trochę tajemnicza ale w kolejnych rozdziałach wszystko się wyjaśni... Gosia namiesza w życiu Maćka czy to może zwykłe nieporozumienie?
niedziela, 24 sierpnia 2014
Liebster Award
Nominacja do "Liebster Award" jest prezentem od któregoś z blogerów w ramach "dobrze prowadzonego bloga" Jest przyznawana po to, aby blog został rozpoznawalny oraz częściej odwiedzany przez czytelników. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na jedenaście pytań od osoby, która nas nominowała. Następnie sami podajemy jedenaście osób, informując ich o tym oraz zadajemy jedenaście pytań. Zabrania się wybierania tej samej osoby od której pozyskano nominację.
Za nominację dziękuję: chwytamywspolnieczas.blogspot.com :)
Pytania:
1. Jakie opowiadanie najbardziej zapadło ci w pamięć?
2. Ulubiona piosenka?
3. Jaką porę roku lubisz najbardziej?
4. Która siatkarska hala ma według ciebie najlepszą atmosferę?
5. Ulubiony duet komentatorski?
6. Masz rodzeństwo?
7. Skąd pomysł na założenie bloga?
8. Ile masz lat?
9. Jak wiele byłabyś w stanie poświęcić dla drugiej osoby?
10. Jeśli mogłabyś wybrać szóstkę na mecz otwarcia MŚ jak ona by wyglądała?
11. Ulubiony klub siatkarski?
2. Ulubiona piosenka?
3. Jaką porę roku lubisz najbardziej?
4. Która siatkarska hala ma według ciebie najlepszą atmosferę?
5. Ulubiony duet komentatorski?
6. Masz rodzeństwo?
7. Skąd pomysł na założenie bloga?
8. Ile masz lat?
9. Jak wiele byłabyś w stanie poświęcić dla drugiej osoby?
10. Jeśli mogłabyś wybrać szóstkę na mecz otwarcia MŚ jak ona by wyglądała?
11. Ulubiony klub siatkarski?
Odpowiedzi:
2. Hm.. mam dużo ulubionych piosenek ale ta zasługuję na wyróżnienie Jerk It Out - Caesars Palace
3. Zdecydowanie lato!
4. Myślę że Spodek, choć to zależy od kibiców
5. Wojciech Drzyzga i Tomasz Swędrowski :D
6. Mam
7. Czytałam wiele sportowych blogów i w pewnym momencie pomyślałam że może ja też spróbuję swoich sił? Po namówieniu mnie przez przyjaciółkę powstało właśnie to opowiadanie :)
8. 16
9. Jeżeli ta osoba byłaby mi bliska to wszystko oprócz przyjaźni i miłości
10. Nowakowski, Kłos, Drzyzga, Kurek, Winiarski, Wlazły, Ignaczak (L)
11. Asseco Resovia Rzeszów!
Moje pytania:
1. Ulubiony sportowiec?
2. Ile masz lat?
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
4. Co Cię skłoniło do założenia bloga?
5. Ulubiony cytat?
6. Kto Twoim zdaniem wygra MŚ?
7. Komu kibicujesz poza naszą reprezentacją?
8. Najlepszy blog jaki czytałaś/czytasz?
9. Jakie cechy powinien posiadać Twój ideał mężczyzny?
10. Co najbardziej poprawia Ci nastrój?
11. Czy Twoi znajomi wiedzą że prowadzisz bloga?
Nominuję:
1. "Czemu ze wszystkich pragnień na świecie wybrałam Ciebie "
2. "Mów szeptem jeśli mówisz o miłości"
3. "Life is a maze with no exit, but you come and show me the way"
4. "Życie jest zbyt krótkie, by rozpamiętywać upadki"
5. "Powroty są nawykiem prawdziwej miłości"
6. "Barszcz z uszkami"
7. "Skok w przeznaczenie"
8. "I nie wróci już radość, bycia razem bez słów..."
9. "I still feel all alone"
10. "Jeszcze się spotkamy..."
11. " - Ona zawsze ma takie oczy? - Tylko wtedy gdy patrzy na ciebie..."
7. Czytałam wiele sportowych blogów i w pewnym momencie pomyślałam że może ja też spróbuję swoich sił? Po namówieniu mnie przez przyjaciółkę powstało właśnie to opowiadanie :)
8. 16
9. Jeżeli ta osoba byłaby mi bliska to wszystko oprócz przyjaźni i miłości
10. Nowakowski, Kłos, Drzyzga, Kurek, Winiarski, Wlazły, Ignaczak (L)
11. Asseco Resovia Rzeszów!
Moje pytania:
1. Ulubiony sportowiec?
2. Ile masz lat?
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
4. Co Cię skłoniło do założenia bloga?
5. Ulubiony cytat?
6. Kto Twoim zdaniem wygra MŚ?
7. Komu kibicujesz poza naszą reprezentacją?
8. Najlepszy blog jaki czytałaś/czytasz?
9. Jakie cechy powinien posiadać Twój ideał mężczyzny?
10. Co najbardziej poprawia Ci nastrój?
11. Czy Twoi znajomi wiedzą że prowadzisz bloga?
Nominuję:
1. "Czemu ze wszystkich pragnień na świecie wybrałam Ciebie "
2. "Mów szeptem jeśli mówisz o miłości"
3. "Life is a maze with no exit, but you come and show me the way"
4. "Życie jest zbyt krótkie, by rozpamiętywać upadki"
5. "Powroty są nawykiem prawdziwej miłości"
6. "Barszcz z uszkami"
7. "Skok w przeznaczenie"
8. "I nie wróci już radość, bycia razem bez słów..."
9. "I still feel all alone"
10. "Jeszcze się spotkamy..."
11. " - Ona zawsze ma takie oczy? - Tylko wtedy gdy patrzy na ciebie..."
sobota, 23 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI
Nadszedł czas wyjazdu do Gdańska więc wzięłam aparat i zeszłam na dół gdzie czekali już siatkarze wraz z trenerem. Ups.. chyba nie było tylko mnie.
- Dobrze że jesteś bo już miałem kogoś po ciebie wysłać. - Roześmiał się pan Andrzej.
- Chciałam zrobić wejście smoka. - Zawtórowałam mu i weszliśmy do autokaru. Usiadłam na przodzie i założyłam słuchawki. Nie chciałam się pchać na tyły do chłopaków bo widziałam że chcą się skupić i nie byłam pewna czy będzie dla mnie miejsce. Jak jeździłam ze "starszakami" to zazwyczaj siadałam z Igłą no a potem... potem to z Fabianem. Jak tak pomyślę na spokojnie to nie żałuję tego związku z Drzyzgą. Co prawda wszystko działo się tak szybko i spontanicznie ale dużo mnie to nauczyło. Przynajmniej teraz będę pamiętać że miłość przychodzi z czasem i najpierw warto się dobrze poznać, zaprzyjaźnić a reszta przyjdzie z czasem. Gdy tak sobie rozmyślałam słowa piosenek lecących z mojego telefonu przestały do mnie docierać. Poddałam się i odeszłam do krainy Morfeusza. Nie mam pojęcia jak długo spałam ale gdy się obudziłam byliśmy już na miejscu.
- Mańka, Mańka!! - Usłyszałam krzyki Ferensa więc się odwróciłam w jego stronę.
- Słucha.. - Nie zdążyłam dokończyć ponieważ oślepił mnie blask jego flesza.
- Mam Cię! - Spojrzał na aparat i wybuchnął głośnym śmiechem.
- Ej no pokaż mi też. - Zrobiłam naburmuszoną minę gdy siatkarz zasłonił wyświetlacz. - Ale z ciebie cham. Zobaczysz, zemszczę się. - Popatrzyłam na niego spod byka a ten tylko się uśmiechnął. Weszliśmy na hale a Andrzej Kowal zaczął swoją wypowiedz.
- A więc tak: mamy godzinny trening, potem pół godziny dla was i o 19.00 wszyscy mecie się stawić w tym miejscu. - Pokazał dłonią dookoła i dodał. - Idźcie się przebrać i zaczynamy. - Podczas treningu ja miałam chwilę wolnego więc postanowiłam pozwiedzać Gdańsk. Lubiłam poznawać nowe miejsca a w Gdańsku byłam tylko raz i to z rodzicami... Spacerowałam uliczkami robiąc zdjęcia gdy usłyszałam dźwięk nadchodzącego sms'a. Wyjęłam urządzenie z kieszeni i uśmiechnęłam się pod nosem.
" No heej :* Pamiętaj że masz mi pomachać do kamery! I życz powodzenia chłopakom bo nie chcę mi się pisać do każdego z osobna :D "
" Hej :) Hahaha pamiętam! Ok, przekaże leserze :* A tak w ogóle to twoja jak noga? "
" Noga mnie nie boli ale strasznie się nudzę.. cały dzień leże na łóżku i oglądam Trudne Sprawy albo
Dlaczego Ja? ;( "
" Moje biedactwo :( Ale babcia się pewnie ucieszyła że do niej przyjechałeś? "
" Pocieszysz? :P Babcia to mnie już utuczyła a ty mówisz.. :) "
Z Maćkiem bardzo dobrze się dogadywałam nawet przez sms'y. Chyba właśnie dlatego o mały włos nie spóźniłam się na mecz. Wbiegłam do hali ale na szczęście nie było jeszcze dużo kibiców co oznaczało że chłopaki są dopiero w szatni. Podeszłam zdyszana do ławki rezerwowych i trochę odpoczęłam po moim sprincie do Ergo Areny. Siedziałam i przyglądałam się ludziom ubranym w biało-czerwone stroje wchodzących do środka budowli. Zobaczyłam że reprezentanci zaczynają już wchodzić więc wzięłam się do roboty. Widziałam jak podczas hymnu narodowego inni fotografowie robili zdjęcia ale ja nie mogłam. Zawsze, a już w szczególności na hali jak słyszę "Mazura Dombrowskiego" stoję na baczność i cicho śpiewam ponieważ jestem polką i jestem z tego dumna. Więc zdjęcia zaczęłam robić gdy siatkarze wchodzili na boisko. Na celownik wzięłam Ferensa któremu musiałam się odwdzięczyć za tą fotografię przed halą. Cały czas zerkałam na tablicę wyników i oddychałam z ulgą. Myślałam że ten mecz będzie horrorem i trzeba będzie się bić o każdy punkt a tu taka niespodzianka. Grecja sama sobie utrudniała grę. Nasi rywale popełniali dużo błędów własnych a nasi korzystali z takich okazji. Mecz zakończył się wynikiem 3-1 dla biało-czerwonych! Bardzo się cieszyłam ponieważ nie byliśmy faworytem w tym spotkaniu, szczególnie po kontuzji Muzaja. Chłopaki po rozdaniu autografów poszli do szatni a kilku z nich udzielało wywiadu.
*PERSPEKTYWA MAĆKA*
Nadeszła godzina meczu więc zawołałem babcie i wspólnie zasiedliśmy przed telewizorem. Wziąłem do ręki miskę z popcornem i pod głosiłem. Dziwnie oglądała się swoich kolegów w telewizji a szczególnie że ja tam powinienem być i im pomóc.
- Nad czym tak myślisz wnusiu? Lepiej jedz i oglądaj a nie się teraz głupotami zajmujesz. - Moja babcia zawsze kochała siatkówkę i tylko ona rozumiała że to właśnie jest moja pasja i chcę się jej oddać. Rodzice zwykle powtarzali że siatkówką na życie nie zarobię.. Właśnie dlatego wolałem zatrzymać się w domu babci we Wrocławiu niż u rodziców lub siedzieć samemu w Bełchatowie. Ale mniejsza z tym, tu się toczą losy o nasz awans!
- To było dobre! Moja szkoła. - Uniosłem dumnie brodę po asie serwisowym Wojtka.
- Oj Maciuś.. cały ty. - Staruszka poklepała mnie po ramieniu a ja tylko się uśmiechnąłem. Mimo moich obaw spotkanie zakończyło się naszym zwycięstwem a najlepiej grającym zawodnikiem okazał się Ferens. Minął cały mecz, ja zjadłem cały popcorn a Julka mi nie pomachała. Już miałem iść do "swojego" pokoju gdy babcia cicho się zaśmiała.
- A cóż to za ładna panienka? - Wskazała pilotem na ekran telewizora. Gdy dziennikarz prowadził wywiad z Żurkiem przed kamerę wepchała się Mańka.
- To dla ciebie Maciek! Masz i nie płacz. - Szeroko się uśmiechnęła i posłała buziaka do kamery. Aż miło było zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Cicho się roześmiałem a w głębi duszy cieszyłem się, że jednak się odważyła i że nie zapomniała.
- Czyli to jest ta wasza fotograf? Ładna dziewczyna i wydaję się sympatyczna. Macie moje błogosławieństwo. - Babia podeszła do mnie a ja ją przytuliłem. Przed każdym mogłem ukrywać to co czuję do Julki ale babci nic nie umknie.
Witam Was :) Nie miałam za bardzo pomysłu na ten rozdział ale ostatecznie coś tam udało mi się spleść.
Nie mam za dobrych wiadomości ale muszę to napisać :( Jak pewnie wicie za niedługo zaczyna się rok szkolny i nie będę miała tak dużo czasu jak w wakacje... Opowiadanie skończę raczej szybciej niż zamierzałam i mam do Was prośbę! Chciałabym aby każdy kto czyta zostawił po sobie jakiś ślad. Jeżeli ktoś czyta tego bloga a jeszcze się nie ujawnił to niech dłużej nie czeka <3
Pozdrawiam najlepszych czytelników ever :*
czwartek, 21 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY
No i nadszedł dzień meczu. Dzisiaj kadra B miała walczyć w Ligi Europejskiej co równało się z walką o moją posadę fotografa. Jeżeli chłopaki dzisiaj wygrają to dokładnie za tydzień będzie drugi mecz o awans. Jeżeli przegrają to za tydzień będą grali jedynie dla kibiców. Gdy się obudziłam miałam jeszcze pół godziny do śniadania. Wstałam, uczesałam się, wyjątkowo ubrałam sukienkę i poszłam po Maćka jak to miałam w zwyczaju. Ostatnie śniadanie zjedzone w jego towarzystwie... Zapukałam do drzwi i nim zdążyłam wejść do środka wyszedł z niego Muzaj.
- Hej Rudzia. Ślicznie wyglądasz! - Posłał mi powalający uśmiech i zlustrował mnie wzrokiem. Nie lubiłam gdy ktoś mnie komplementuję bo zazwyczaj miałam potem rumieńce na twarzy ale jeżeli słyszysz że jesteś piękna z JEGO ust, to chciałabyś żeby mówił Ci tak codziennie.
- Cześć. Dziękuję. - Również się uśmiechnęłam i dałam mu buziaka w policzek. Dosłownie w tym momencie usłyszałam że drzwi do pokoju Igły i Ziomka się otwierają i szybko oderwałam się od chłopaka a ten się po cichu roześmiał.
- Nie przy ludziach! - Krzysiek pokiwał palcem i zaczął się śmiać wraz z Łukaszem.
- Mi również miło was widzieć. - Powiedziałam z sarkazmem a chłopaki przywitali się z Maćkiem jak to oni nazywają "przyjacielskim uściskiem". Po chwili doszliśmy na stołówkę i zajęliśmy swoje miejsca. Ja nie chciałam przeszkadzać młodszym siatkarzom bo chcieli pogadać i pożegnać się z kontuzjowanym i udałam się w stronę gdzie siedział Kurek i reszta bandy ale atakujący lekko pociągnął mnie za rękę i spojrzał błagalnym wzrokiem. Głośno westchnęłam i z uśmiechem usiadłam koło niego.
- Szkoda że nie pojedziesz z nami na mecz. Wiesz.. chociaż byś nas na przerwach wspierał. - Rozmowę zaczął jak zwykle Wojtek.
- A no szkoda. Ale przed telewizorem będę oglądać chyba że zablokowali. Jak cię pokarzą to mi pomachaj! - Wskazał na mnie palcem a ja szeroko się uśmiechnęłam.
- Pff, jeszcze ktoś pomyśli że się znamy. - Próbowałam powstrzymać śmiech ale chłopaki siedzący koło mnie jakoś mi w tym nie pomagali.
- I pomyśleć że kiedyś cię lubiłem... - Otarł niewidzialną łzę i wybuchnął śmiechem.
- Kiedyś? No wiesz co... - Zrobiłam z ust podkówkę i dodałam. - A jak Ci buziaka prześlę to nie będziesz się gniewał? - Oparłam się łokciem o stół i spoglądałam na siatkarza.
- Wolałbym prawdziwego no ale ok. Do kamery też może być. - Puścił mi oczko i z powrotem zaczął jeść. Ja nie byłam dłużna i zajęłam się swoimi płatkami. Śniadanie jak zresztą każdy posiłek zjedzony z siatkarzami minął w dobrej atmosferze i nadszedł czas na pożegnania Muzaja.
- Stary trzymaj dzisiaj kciuki! - Powiedział Dryja i uścisnął się ze swoim przyjacielem. Reszta zrobiła to samo i zaczęli się powoli rozchodzić. Winiar i Kłos podeszli do nas a za nimi reszta reprezentantów i posłała kilka krzepiących słów do Maćka typu "Zdrowiej chłopie!". Byłam trochę rozbawiona bo dość śmiesznie wyglądało jak kilkunastu mężczyzn się obściskuję. Gdy prawie wszyscy wrócili do swoich pokoi, odprowadziłam atakującego przed ośrodek gdzie czekał już jego kolega.
- Poczekaj chwilę. - Maciek tajemniczo się uśmiechnął i podszedł do samochodu. Otworzył drzwi i widziałam jak coś trzyma w ręku. Spojrzałam na niego badawczo i delikatnie się uśmiechnęłam. - Może nie jest to najpiękniejszy wisiorek ale ja się na tym nie znam. Nie mam pojęcia czy Ci się spodoba i jeżeli nie chcesz to nie musisz go nosić, ale chcę żebyś miała coś co będzie Ci o mnie przypominać, rozumiesz? - Złapał moją dłoń i położył na niej małe, czarne pudełeczko. - Nie bój się, nie wybuchnie. - Uroczo się uśmiechnął a ja postanowiłam je otworzyć. W środku znajdował się piękny wisiorek z zegarkiem. Wzięłam go do ręki i poprosiłam chłopaka żeby mi go założył.
- Dziękuję! Jest piękny. - Powiedziałam przytulając chłopaka. - Ale dlaczego zegarek? - Spytałam nie odrywając się od siatkarza.
- Bo zegarek jest znakiem czasu i ma ci przypominać że nadejdzie kiedyś taki czas że się jeszcze spotkamy. No a serce.. - Spojrzał mi prosto w oczy a moje własne serce dostało palpitacji. - Serce żebyś nigdy nie zapomniała jak dużo dla mnie znaczysz. - Objął mnie tak, że czułam jego oddech na swojej szyi.
- Obiecuję że się spotkamy. Nie wiem czy wiesz bo chyba nigdy Ci tego nie powiedziałam ale ty tez jesteś dla mnie bardzo ważny i dziękuję Ci za wszystko. - W moich oczach pojawiły się świeczki więc pocałowałam Maćka w policzek i szybkim krokiem poszłam w stronę wejścia do hotelu. Odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam jego smutną twarz opartą o szybę auta. Pomachałam mu i weszłam do środka. Dotknęłam serduszka wiszącego na mojej szyi i z lekkim uśmiechem poszłam do swojego pokoju.
- Co wy tu robicie do jasnej cholery?! - Stanęłam w SWOICH drzwiach i zobaczyłam Igłę, Winiara, Dzika, Ziomna i jeszcze kilku siatkarz siedzących na łóżku a kilku stojących przy oknie.
- Myśleliśmy że będzie Ci smutno że Maciek pojechał to przyszliśmy do ciebie żebyś nie musiała siedzieć sama. - Wytłumaczył Zatorski a ja zasłoniłam twarz ręką.
- Mamy żelki! - Wydarł się drugi libero a ja mechanicznie zamknęłam drzwi i z uśmiechem na ustach usiadłam między siatkarzami.
- Ale wicie że to nie było konieczne i nie musicie tu siedzieć? Chociaż te żelki to był jednak dobry pomysł. - Powiedziałam z pełną buzią cały czas gestykulując.
- I nie jest Ci szkoda że Muzaj pojechał? - Michał wytrzeszczył te swoje błękitne oczy i wyczekująco się we mnie wpatrywał.
- No jest mi szkoda ale przecież płakać za nim nie będę co nie? - Uśmiechnęłam się szeroko i sięgnęłam po żelki. Siedzieliśmy tak jeszcze parę minut ale musiałam się zbierać bo za kilka godzin ważny mecz.
Ta dam! xD Jest trochę za słodko ale... nie, jednak nie jest :) Uwielbiam takie "romantyczne" akcję więc mogą się Wam takowe jeszcze znudzić w tym opowiadaniu. Maciek wyjechał, Mańka została... myślicie że los (czyt. ja) znów ich połączy? :D
wtorek, 19 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY
Krzysiek zrzucił mnie z pleców a ja byłam pod wrażeniem tego co ujrzałam. Po kilkudziesięciu minutach łażenia po krzakach doszliśmy do miejsca otoczonego w koło przez piękne, wysokie dęby a po środku tej przestrzeni były ławki, stolik i pole na ognisko. Tuż za drzewami można było dostrzec strumyk wody której szum słyszałam siedząc już przy ognisku.
- Wiesz co Igła? Ładnie tutaj. - Rozejrzałam się dookoła i wciągnęłam świeże powietrze do moim płuc.
- Mówiłem że Ci się spodoba. - Szeroko się uśmiechnął i wydarł do siędzącego na wprost Michała. - Winiar, zapodaj jakąś nutę! - Kapitan puścił muzykę a Możdżonek rozpalił ognisko. Alkoholu nie było ponieważ młodsi siatkarze jutro grali mecz a reprezentacja wolała nie ryzykować żeby nie wylecieć przed Mundialem. Mimo tego każdy świetnie się bawił, i nawet Maciek maruda zapomniał o kontuzji i cały czas żeśmy się śmiali.
- A wiecie co we Francji było najgorsze? - Spytał zabawnym tonem Kłos.
- Jedzenie? - Pytaniem na pytanie odpowiedział Żygadło.
- Nie, płatne wi-fi. - Nowakowski uderzył się otwartą dłonią w głowę co wywołało falę śmiechu. Gdy nasze kiełbasy piekły się w ogniu Igła wpadł na pomysł żeby każdy powiedział jakiś kawał. Wszyscy się zgodzili więc zaczął Krzysiek a potem szliśmy po wskazówkach zegara czyli Maciek był przed ostatni a ja ostatnia. A więc kawał libero:
- Wiecie co robi Polak po wygranym meczu Polska - Niemcy? - Chwila przerwy. - Wyłącza PlayStation i idzie spać. - Zatorski chyba nie zrozumiał bo jego wyraz twarzy był komiczny co jeszcze bardziej rozśmieszyło siatkarzy.
- Ej teraz ja! - Kubiak się wyprostował i zaczął mówić. - Skra w przyszłym sezonie ma duże szanse wygrać Puchar Challenge... dlaczego? Bo "challenge" to najczęściej wymawiane przez nich słowo! - Nawet zawodnicy Skry nie powstrzymali śmiechu a Kurek miał już kolejny kawał.
- A znacie to? Jaki brzmi tytuł filmu gdzie ruda kobieta stoi z nożyczkami...? Oszukać przeznaczenie! - Wszyscy spojrzeli w moją stronę i wybuchnęli śmiechem. Ja skarciłam Bartka wzrokiem po czym cicho zachichotałam. Następny był Fabian, Winiar itd aż w końcu doszło do mnie a ja miałam pustkę w głowie. Przypomniałam sobie dowcip Kurasia i aż mi się coś przypomniało.
- Wiecie czego brakuje Bartusiowi na zajebistej imprezie? - Uśmiechnęłam się triumfalnie. - ZAPROSZENIA! - Wystawiłam mu języka a po lesie znów rozeszły się wesołe odgłosy. Po zjedzeniu kiełbasy zrobiło się już ciemno ale nikt nie miał zamiaru wracać do hotelu. Każdy zajął się rozmową a mi zrobiło się trochę chłodno. Spojrzałam na Maćka a on się uśmiechnął i objął swoim ramieniem. Oparłam głowę o jego ramię i wpatrywałam się w iskierki które unosiły się do nieba.
- Nie mogę uwierzyć że być może widzimy się ostatni raz. - Chłopak ułożył swoją głowę na mojej i powędrował za moim wzrokiem na płomyki ognia.
- Wiesz co? Nie chcę żebyś wyjeżdżał... - Mocniej się w niego wtuliłam i przymknęłam oczy.
- Też nie chcę wyjeżdżać. Znamy się niecały miesiąc a mam wrażenia jakby czas stanął w miejscu odkąd Cię zobaczyłem. Nawet cała wieczność nie wystarczy bym mógł nacieszyć się twoją obecnością. - Moje serce momentalnie przyspieszyło ale w oczach pojawiły się świeczki. Cieszyłam się że jestem dla niego tak samo ważna jak on dla mnie ale to nie miało znaczenia bo nasze drogi się rozchodzą.
- Obiecasz że kiedyś mnie odwiedzisz? - W jego oczach też można było dostrzec smutek ale na twarzy pojawił się znikomy uśmiech.
- A ty że przyjedziesz na nasz mecz? - Uśmiechnęłam się już śmielej a on wiedział że się zgadzam. - Nie chcę przerywać tej jakże wzruszającej chwili ale coś Ci łazi po kolanie!- Chłopak się roześmiał a ja aż pisnęłam i wymachiwałam dłońmi żeby zrzucić z siebie tego potwora.
- Weź tą bestie!!- Wydarłam się do atakującego a on gdyby nigdy nic złapał pająka w dłoń i wypuścił za ławkę.
- Nie bój się. Przecież by Cię nie zjadł. - Zaczął się śmiać Igła a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Widziałeś jakie toto było wielkie? Jak by mnie ugryzło to ino raz. - Pokazałam palcami mniej więcej jaki ten robal był na wielkość a siatkarze znów zaczęli się za mnie nabijać. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę ale zrobiło się zimno więc trochę posprzątaliśmy i wróciliśmy do hotelu.
- Padam na twarz. - Wydusił z siebie Maciek, ledwo co dochodząc do budynku.
- Nie przejmuj się.... ja też. - Odparłam tak samo zmęczona. Gdy jakimś cudem dostaliśmy się na nasze piętro chłopaki byli już w pokojach. Stanęliśmy oboje przed moimi drzwiami i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Nie chciałam żeby jechał ale z drugiej strony musiał wyzdrowieć po tym wypadku. Spuściłam wzroki i przytuliłam się do siatkarza.
- Zobaczymy się jeszcze jutro rano, tak? Więc proszę mi się tutaj nie rozklejać... będziemy ze sobą pisać, mam skaypa jak coś. Jakoś to będzie. - Lekko się uśmiechnął i delikatnie mnie od siebie odsunął. Dał mi buziaka w policzek i pokuśtykał do swojego pokoju. Podziwiałam w nim to że bez względu na sytuację uśmiech praktycznie nie schodzi z jego twarzy. Zarażał ludzi swoim optymizmem i chyba to było w nim najlepsze.
Cześć Wam :) Poprzedni rozdział w ogóle mi się nie podobał ale nie zbyt miałam czas żeby go dobrze przemyśleć... Mam nadzieję że ten Wam się spodoba a przynajmniej części z Was.
Pamiętajcie CZYTASZ = KOMENTUJESZ :D
Pozdrawiam :*
- Weź tą bestie!!- Wydarłam się do atakującego a on gdyby nigdy nic złapał pająka w dłoń i wypuścił za ławkę.
- Nie bój się. Przecież by Cię nie zjadł. - Zaczął się śmiać Igła a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Widziałeś jakie toto było wielkie? Jak by mnie ugryzło to ino raz. - Pokazałam palcami mniej więcej jaki ten robal był na wielkość a siatkarze znów zaczęli się za mnie nabijać. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę ale zrobiło się zimno więc trochę posprzątaliśmy i wróciliśmy do hotelu.
- Padam na twarz. - Wydusił z siebie Maciek, ledwo co dochodząc do budynku.
- Nie przejmuj się.... ja też. - Odparłam tak samo zmęczona. Gdy jakimś cudem dostaliśmy się na nasze piętro chłopaki byli już w pokojach. Stanęliśmy oboje przed moimi drzwiami i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Nie chciałam żeby jechał ale z drugiej strony musiał wyzdrowieć po tym wypadku. Spuściłam wzroki i przytuliłam się do siatkarza.
- Zobaczymy się jeszcze jutro rano, tak? Więc proszę mi się tutaj nie rozklejać... będziemy ze sobą pisać, mam skaypa jak coś. Jakoś to będzie. - Lekko się uśmiechnął i delikatnie mnie od siebie odsunął. Dał mi buziaka w policzek i pokuśtykał do swojego pokoju. Podziwiałam w nim to że bez względu na sytuację uśmiech praktycznie nie schodzi z jego twarzy. Zarażał ludzi swoim optymizmem i chyba to było w nim najlepsze.
Cześć Wam :) Poprzedni rozdział w ogóle mi się nie podobał ale nie zbyt miałam czas żeby go dobrze przemyśleć... Mam nadzieję że ten Wam się spodoba a przynajmniej części z Was.
Pamiętajcie CZYTASZ = KOMENTUJESZ :D
Pozdrawiam :*
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY
Po obiedzie treningi były odwołane bo sztab szkoleniowy miał spotkanie ze sponsorami więc poszłam do pokoju żeby odpocząć po na siłę zjedzonym posiłku. Włączyłam muzykę na laptopie i rozłożyłam się na łóżku. Miałam tak sobie poleżeć i się zrelaksować ale - jak to ja, nie mogłam wytrzymać z nudów. Pomyślałam że pójdę zobaczyć co u Igły i Ziomka ale po chwili rozmyśleń doszłam do wniosku że pewnie są zmęczeni po podróży i chcą odpocząć. Wpatrywałam się w sufit i stwierdziłam że jak i tak nie mam co robić to naszykuję sobie ubrania na to ognisko. Wyjęłam z szafy bluzę i leginsy bo chociaż teraz było w miarę ciepło to wieczorem pewnie bym zmarzła. Przebrałam się, rozczesałam włosy i spojrzałam na zegarek. Do spotkania była jeszcze godzina więc poszłam zobaczyć co u Maćka. Zapukałam do drzwi i weszłam bez zaproszenia jak miałam w zwyczaju.
- Już się stęskniłaś? - Uśmiechnął się siatkarz i wskazał dłonią na miejsce koło siebie. Biedak chyba cały dzień przeleżał na tym łóżku bo z tą nogą raczej nie wygodnie mu się ruszać. Ale co zrobisz? Takie życie.
- Nie, przyszłam zobaczyć czy jeszcze żyjesz łamago. - Wystawiłam mu języka i położyłam koło niego. - Tak sobie teraz pomyślałam... jak ty pójdziesz na ognisko ze złamaną nogą? - Uniosłam do góry jedną brew i spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
- No bo wiesz.. - Opuścił swój wzrok. - Tak właściwie to ja sobie pomyślałem że mogę w hotelu zostać. - Chyba on sobie żartuję.
- Poczekaj.. chcesz mi powiedzieć że ostatni wieczór który będziemy mogli ze sobą spędzić chcesz przesiedzieć SAM w hotelu?! - Powiem szczerze, trochę posmutniałam.
- Nie! Źle mnie zrozumiałaś. - Przewrócił oczami i podniósł się do pozycji siedzącej. - Wiesz że z tą nogą i tak nie będę mógł się ruszyć z miejsca więc nie chcę wam psuć zabawy. - Powiedział cicho i westchnął.
- Jak nie przyjdziesz na ognisko to ja po ciebie przyjdę, ale wtedy będziesz jeździł na wózku inwalidzkim! - Skarciłam do wzrokiem a ten delikatnie się uśmiechnął.
- Hmm zmieniłem zdanie. Chyba jednak pójdę. - Puścił mi oczko i z powrotem się położył. - Ładnie wyglądasz. - Zlustrował mnie od góry do dołu a ja się zaśmiałam.
- Muzaj, coś dzisiaj za miły jesteś.. - Spojrzałam na niego badawczo i znów się roześmiałam. Poleżeliśmy jeszcze chwilę ale gdy mieliśmy się zbierać ktoś zapukał do drzwi.
PERSPEKTYWA FABIANA:
- Dobra, to ja idę po Mańkę a ty zawołaj Muzaja. - Powiedział Igła i wyszedł z mojego pokoju. Wziąłem bluzę i bez zastanowienia poszedłem do pokoju Maćka. Kulturalnie zapukałem do drzwi (żeby nie było) i wszedłem do środka. Już miałem mówić żeby się ruszył, bo się za raz zbieramy ale nie zdążyłem bo widok Mańki w jego pokoju trochę mnie zdziwił. W sumie nie powinno mnie to zaskoczyć bo wiedziałem że się lubią. Jeszcze jak ją przytulał gdy wrócił ze szpitala... Ale powinienem się cieszyć że jest z nim szczęśliwa, nie to co ze mną. Zasługuję na fajnego chłopaka a Maciek taki jest więc kto wie.
PERSPEKTYWA MAŃKI:
- Maciek... Yy hej Julka. - W drzwiach stanął Fabian i chyba trochę się zmieszał widząc mnie w pokoju atakującego.
- Cześć. - Uniosłam kącik ust.
- Igła kazał powiedzieć że już się zbieramy więc come on. - Również się uśmiechnął i wyszedł z pokoju zostawiając nam otwarte drzwi. Uff, nie mam pojęcia czemu, ale aż kamień spadł mi z serca że odwzajemnił mój uśmiech i nadal zostaliśmy w dobrym kontakcie. Mimo tego "incydentu" nie chciałam z nikim się kłócić i na prawdę nie miałam mu tego za złe choć z początku trochę mnie to bolało.
- Hallo, zmienia do Rudzi! - Muzaj pomachał mi ręką przed oczami a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Ale że co? - Spytałam zdezorientowana a ten się zaczął śmiać.
- Pytałem się czy nie będzie Ci zimni w tej bluzie? - Uroczo się uśmiechnął.
- Maciek idziemy na ognisko, nie na wyprawę w Himalaje. - Roześmiałam się cicho na co chłopak tylko pokręcił głową. Gdy zjechaliśmy windą na parter czekał tam już Igła, Winiar, Piter, Kubi, Kłos, Fabian i jeszcze kilku chłopaków także z kadry B.
- I co młody? Opłacało się chodzić schodami? - Wyszczerzył się Winiarski poklepując Muzaja po ramieniu.
- No ale co za ludzie kładą dywan centralnie przy zejściu? I to jeszcze RÓŻOWY? - Maciek zaczął gestykulować a ja z Michałem wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Wyszliśmy za teren budynku i szliśmy po jakiś krzakach. Dobrze że nie wzięłam sandałków bo przez chwilę nad tym myślałam.
- No ale co za ludzie kładą dywan centralnie przy zejściu? I to jeszcze RÓŻOWY? - Maciek zaczął gestykulować a ja z Michałem wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Wyszliśmy za teren budynku i szliśmy po jakiś krzakach. Dobrze że nie wzięłam sandałków bo przez chwilę nad tym myślałam.
- Daleko jeszcze? - Spytałam zziajanym głosem.
- Nie, już prawie jesteśmy. - Igła pokazał rząd swoich białych zębów a mi już się nie chciało iść.
- Ej no, mówiłeś że już niedaleko a chodzimy już z 15 minut! - Objęłam jego ramiona od tyły i się na nim powiesiłam a ten mnie ciągnął niczym trupa jakiegoś.
- No i po co było się spinać? - Krzysiek mnie zrzucił z pleców a ja byłam pod wrażeniem tego co ujrzałam.
Hej :D Przepraszam że tyle mnie nie było i że taki krótki rozdział ale na prawdę nie miałam czasu :/
Oglądaliście mecz? Co prawda szkoda że to Rosjanie wygrali Memoriał ale i tak jestem dumna z naszych chłopaków <3 Walczyli do końca i jest drugie miejsce!! Brawo dla Ignaczaka i Nowakowskiego za nagrodę dla najlepszego libero i najlepiej zagrywającego zawodnika! To był piękny wieczór dla siatkarskiej Polski :)
Ps. Co sądzicie o braku Bartosza Kurka na MŚ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)